czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 01



Samotny powrót do domu...  



Dochodziła godzina 10, a peron 9 i ¾ nie był jeszcze za bardzo zatłoczony.
Samotna postać ubrana w białą szatę z złotymi wykończeniami wpatrywała się w czarno-czerwoną lokomotywę Expresu Hogwart. To pierwszy raz, kiedy mógł jej się swobodnie przyjrzeć, bez pośpiechu.
- Zbytek cywilizacji- mruknął z niezadowoleniem.- Czarodzieje podporządkowani mugolskim wynalazkom.
Przełknął ciężko ślinę godząc się z tym, co nieuniknione. Świat czarodziei był już zgubiony. Na jego przystojnej twarzy wymalował się niesmak. Zmarszczył nieznacznie brwi i ruszył do jednego z tylnich wagonów. Wmaszerował do jednego z przedziałów, po czym rozsiadł się wygodnie na siedzeniu. Dotknął delikatnie prawego nadgarstka gdzie znajdowała się zrobiona z białego złota bransoleta wysadzana opalami, przesunął palcem po jednym z kamieni. W jego dłoni pojawiła się srebrna opaska ozdobiona bazyliszkiem. Powolnym ruchem odgarniając włosy do tyłu założył ją, odsłaniając na czole bliznę w kształcie błyskawicy. Następną rzeczą, jaką „wyją” z bransolety była opasła księga oprawiona w brązową skórę a jego szmaragdowozielone oczy błysnęły z zadowoleniem. Bez większych wstępów pogrążył się w lekturze.
Błogą ciszę niespodziewanie przerwało gwałtowne odwożenie drzwi. Siedzący przy oknie chłopak nieśpiesznie podniósł głowę by spojrzeć na intruzów.
- Wolne?- Zapytał stojący na przedzie wysoki szatyn.
- Jak widać- odparł znudzonym głosem, powracając do czytanego tekstu.
Przedział szybko wypełnił się rozgadanym towarzystwem.
- Hej, czy to nie Potter?- Przez głośną paplaninę przebił się czyjś zdziwiony głos.
- Merlinie, nie poznałem go.
- Ej, Potter!- Siedząca obok niego dziewczyna o pulchnych policzkach i ciemnych włosach wiązanych w koński ogon, przybliżyła się niebezpiecznie w jego stronę.- Hej, nie ignoruj mnie!
Uniosła dłoń z zamiarem szturchnięcia go, lecz natrafiła na jakąś gładką i śliską powierzchnię, która nieśpiesznie się poruszyła. W przedziale zapanował rozgardiasz, a krzyki przerażenia było słychać w całym wagonie. Wszyscy uciekli zostawiając Pottera samego, co przyjął z wielkim zadowoleniem.
Błogi spokój nie potrwał długo, gdyż drzwi znowu się otworzyły i staną w nich nie, kto inny jak sam Malfoy z chowającymi się za jego plecami uczniami.
- Potter- blondyn wypluł jego nazwisko niczym jakąś zarazę.- Jak śmiesz straszyć Ślizgonów?
Harry spojrzał na niego lekko zaskoczony, po czym zamrugał powoli oczami, niczym sowa.
- Nie straszę- odparł cicho, spokojnie.
- A ten wąż?- Zapiszczał ktoś z korytarza.
- Wąż?- Zdziwił się, znowu mrugając.- Och, to osłona. Nie mam na nią wpływu.
- Osłona?- Teraz to Malfoy patrzył na niego z niedowierzaniem.- Czyżbyś się czegoś obawiał, Potty?
- Obawiał?- Harry westchnął ze zrezygnowaniem.- Raczej nie. Widzisz będąc Borgina zobaczyłem to cudo i postanowiłem kupić. Nie moja wina, że Ven się do mnie przywiązał bardziej niż to było by wskazane.
- Panie, dlaczego się tłumaczysz?- Usłyszał syk tuż nad lewym uchem i poruszenie jadeitowego bazyliszka.- To tylko głupie dzieci..
- Tu jest wąż!- Malfoy spanikowany dał krok do tyłu, poszukując wzrokiem zagrożenia.
- Tak i to nie jeden- Harry sugestywnie spojrzał na stojących w drzwiach Ślizgonów.- Coś jeszcze?
- Potter…
- Wiesz mam dobrą pamięć wiem, jakie mam nazwisko, ale dzięki za przypomnienie.
- Jestem Prefektem, więc przestań być bezczelny- młody dziedzic Malfoyów spojrzał na niego groźnie.- Więc, gdzie ten wąż?
- Nie ma- Harry westchnął ponownie.- To, co widzieli twoi znajomi tak jak i syk pochodzi stąd- wskazał na ozdobę.- Jakieś jeszcze pytania? Jak nie to chce poczytać.
- Od kiedy ty czytasz?- Usłyszał kpinę w głosie Ślizgona.- I gdzie podziałeś Wieprzleja i Wiem-Wszystko?
Harry czuł jak narastała w nim irytacja, ale też jakieś dziwne zadowolenie. Uśmiechnął się niebezpiecznie.
- Dałem sobie z nimi spokój- oświadczył.- Nie potrzebuję balastu.
- Oo, czyżbyś zmądrzał?
- Można to tak nazwać- wzruszył niedbale ramionami.
- Ale jest już za późno- Malfoy wygiął wargi w imitacji uśmiechu.- Straciłeś swoją szansę.
- Jeszcze nie. To będzie niezapomniany rok.
- Co masz na myśli?- Blondyn spojrzał na niego czujnie.
- Zobaczysz. A teraz siadaj albo sobie idź, jak wolisz. Tylko zamknij wreszcie te drzwi.
Jeśli Malfoy był zaskoczony takim traktowanie, to nie dał tego po sobie poznać. Po chwilowym wahaniu wszedł do środka i usiadł naprzeciwko Harrego.
- Co czytasz?- Zagadnął, ponownie wydobywając z Pottera rozdrażnione westchnienie.
- Kultura starożytnej Atlantydy- burknął.
- Nuda- arystokrata machnął z lekceważeniem ręką.- Kultura starożytnego Egiptu, to jest to…
Harry spojrzał na rozmarzoną twarz Ślizgona i sam się uśmiechnął. To było dziwne. Takie surrealistyczne. Siedząc tutaj z tą imitacją arystokraty i czuć się tak swobodnie. Bo tak się czuł. Zmrużył powieki odpychając niechciane wspomnienia poprzedniego życia.
- Tak, Egipt- mruknął.
- O czym myślisz?- Spojrzenie Ślizgona stało się bardziej natarczywe.
- O wielu rzeczach- odparł znudzonym głosem.- Jak myślisz, Dumbledore dostanie apopleksji na mój widok?
Odpowiedział mu rozbawiony lekko złośliwy śmiech Malfoy.
- To będzie najlepsza uczta powitalna, jaką miał Hogwart.- A kiedy zauważył niedowierzanie na twarzy towarzysza kontynuował przedrzeźniając dyrektora.- Harry, mój chłopcze, gdzie byłeś? Co się stało? Och, zmieniłeś się. Gdzie twoje okulary?...- Blondyn zamilkł i spojrzał na Harrego dziwnie.- Faktycznie, gdzie twoje binokle?
Teraz to Potter się śmiał.
- Uznałem że tylko mnie szpecą- w jego wypowiedzi słychać było ironię.
- Co racja to racja- odpowiedział mu Malfoy, tym samym tonem.- Ale blizna pozostała.
- Tak tylko się wydaję.
- Co masz na myśli?
Harry zamruczał zadowolony, lecz nie odpowiedział powracając do czytanej wcześniej strony.
- Potter, nie ignoruj mnie- warknął jego towarzysz.
W odpowiedzi brunet szybkim ruchem nadgarstka przywołał z swojej bransolety następną księgę i rzucił ją w stronę Dracona.
- Dupek- usłyszał zniesmaczony głos, a chwilę później charakterystyczny odgłos przewracanych kartek.
Jeden zero dla mnie- pomyślał w myślach, uśmiechając się delikatnie.
W miedzy czasie do ich przydziału weszli inni Ślizgoni, zachęceni pokojowym zachowaniem chłopaków. Znowu rozbrzmiały rozmowy i śmiech, a wesoła atmosfera utrzymała się do końca podróży.
- Ej, Potter.
Kiedy podniósł wzrok zauważył, że nad nim stał przebrany już w szaty Slytherinu, Malfoy.
- Przebieraj się szybko, zaraz wysiadamy.
W odpowiedzi Harry zrobił nieznaczny ruch nadgarstkiem a jego biała szata zmieniła się w szaty szkolne.
- Już- oznajmił znudzony.
- Jak to zrobiłeś?- Zapytało kilka osób.
- Zaklęcie podmiany.- Wyjaśnił zaznaczając stronę, na jakiej skończył czytać. Chwilę później książka zniknęła.
Pociąg zaczął zwalniać, co było dla nich znakiem, że pora wysiadać. Nieśpiesznie wyszli na peron. Harry nie oglądając się za siebie podszedł do jednego z powozów i staną obok testrali.
- Witaj, przyjacielu- zamruczał jednocześnie gładząc bok stworzenia.- Opowiesz mi o przeszłości?
- Potter, ty już chyba całkowicie oszalałeś- obok niego zmaterializował się Malfoy z obrzydzeniem wpatrując się z zwierzą.
- Widzisz je?- Bardziej stwierdził niż spytał, Harry.- Są nie groźne. A jak zdobędzie się ich zaufanie mogą pokazać przyszłość.
Blondyn spojrzał teraz ciekawiej na jego zdaniem szkaradne zwierzę.
- Być może- mruknął niezobowiązująco.- Jedziesz czy zostajesz?
Harry zignorował go ponownie, po czym podszedł do stojących przy powozie Ślizgonów. Wyciągnął dłoń w stronę stojącej najbliżej dziewczyny.
- Panno Parkinson?
Ślizgonka zawahała się nim przyjęła jego pomoc, wywołując na twarzy Pottera ironiczny uśmieszek.
- Ja nie gryzę- zapewnił.
Po tych słowach wszystko poszło gładko. Jeśli tak można nazwać obecność jednego gryfona w obecności stada węży.
Harry o mało nie parsknął śmiechem na to porównanie.
On gryfonem? Wolne żarty. Godryk pewnie przewraca się w grobie na myśl, że jego dom gości króla węży. Ale zabawne może być udawanie cnotliwego lwa.
Chłopak mimowolnie zadrżał, sprowadzając na siebie pytające spojrzenia towarzyszy.
- Będzie padać- oznajmij jakby niby nic.
- Oszalał- szepnął ktoś rozbawiony.
- Być może- zgodził się neutralnym tonem.
W końcu dojechali do Hogwartu, a kiedy wysiedli z powozu na ziemię spadły pierwsze krople deszczu.
- A nie mówiłem?- Harry uśmiechnął się z zadowoleniem i nie czekając na nich ruszył do zamku.
W Wielkiej Sali panował hałas i podniecona atmosfera. Uczniowie witali się, przekrzykiwali, szukali przyjaciół. Potter niechętnie wszedł do środka. Odwykł do tego chaosu i nie tęsknił za nim. Szybko zanim się rozmyślił usiadł przy stole gryfonów. Początkowo nikt nie zwracał na niego uwagi, więc znowu pogrążył się w lekturze, która ponownie pojawiła się w jego dłoniach.
Stopniowo rozmowy wokół niego zamierały, a spojrzenia uczniów spoczywały na niego. Krąg ciszy powiększył się, co go zaczęło irytować.
Głupie szlamy, muszą się tak na mnie gapić. Podłe małe glizdy… przez nich nie mogę się skoncentrować…
- Harry!- Głośny znajomy głos sprowadził go brutalnie na ziemię.- Merlinie, Harry.. gdzieś ty był, kumplu?
Potter niechętnie spojrzał na tego zdrajcę Weasleya, a jego samopoczucie się poprawiło, kiedy rudzielec odbił się od osłony, którą wzniósł Ven.
- Co?- Ron zrobił głupią minę a następnie odsuną się z przerażeniem.- W-w-wąż.
I ja się przyjaźniłem z tym idiotą? Musiało być ze mną naprawdę źle..
- Harry, chłopcze.- Chłopiec gdyby mógł to by teraz walną głową w stół.- Gdzieś ty był? Szukaliśmy cię wszędzie.
- Dyrektorze- spojrzał na Dumbledora z anielskim wyrazem twarzy.- Byłem na wakacjach.
- Wakacjach? Gdzie?
- Tu i tam.
- Ale chłopcze, to było bezmyślne z twojej strony.
Harry od niechcenia spojrzał na stół Ślizgonów i napotkał spojrzenie Malfoy, który uśmiechną się bezczelnie i wyszeptał ciche: „A nie mówiłem”?
Głupia fretka…
- Gdzie byłem, co robiłem?- Rzekł spokojnie.- To moja tylko sprawa.
- Jako dyrektor, mam prawo…
- Nie dyrektorze- w głosie nastolatka pobrzmiewały stalowe nuty.- Nie jest pan moim opiekunem, nie muszę się z niczego tłumaczyć. I radzę zacząć ceremonię. Uczniowie czekają.
- Chciałbym porozmawiać z tobą w moim gabinecie.- Nie ustępował starzec.
- Odmawiam. Jestem po długiej podróży i potrzebuje odpoczynku. Po za tym nic się pan ode mnie nie dowie. I nie- uniósł dłoń powstrzymując protest- może pan ode mnie wymagać, że będę spowiadać się z czasu, w którym nie jestem podległy szkole. Znam swoje prawa, a pan je narusza.
- Harry, mój chłopcze, nie poznaję cię- oczy dyrektora Hogwartu przysłoniła mgiełka smutku i rozczarowania.
- Nie pan jeden, dyrektorze- mruknął.- Ven, opuść osłonę by inni mogli usiąść.
- Dla mnie mogą stać a nawet tańczyć kankana, tylko niech trzymają swoje brudne łapska z dala od ciebie- odpowiedział mu rozdrażniony syk, ale osłona nieznacznie opadła.
Jak na ironię wszyscy się od niego jeszcze bardziej odsunęli z pobladłymi twarzami.
- No, to pięknie- sarknął a na jego ustach wykwitł złośliwy uśmiech.- Ceremonia, dyrektorze. Co niektórzy by coś zjedli.
- Takk- Dumbledore patrzył na niego przez chwilę a następnie wrócił na swoje miejsce przy stole prezydialnym.
Stopnid

owo uczniowie się oswajali z tym, co się wydarzyło, siadając jak najdalej od niego. Ceremonia się rozpoczęła. Tiara w zachwycie wyśpiewała swoja pieśń o zjednoczeniu domów i napomknęła o nowej potędze. Później odbył się przydział i przemowa dyrektora, przerwana przez nową nauczycielkę obrony.
Różowe paskudztwo. Kto o zdrowych zmysłach ubiera się jak wielki różowy neon. A niech mnie Terisin kopnie, chyba nigdy nie pozbędę się tych mugolskich porównań.
Profesorka coś tam mówiła o ministerstwie i nowych sposobach nauczania, ale to go nie obchodziło. Niby, dlaczego by miało. On nie potrzebował nauczycieli, sam był jednym z nich. Musi tylko znaleźć godnych jego uwagi uczniów.
Uczta się skończyła a on ruszył za innymi w stronę wieży. Tylko myślami tęsknił za swoimi komnatami w lochach niedaleko dormitorium Slytherinu. Jeszcze ich poszuka, może jeszcze istnieją. Miał przynajmniej taką nadzieję.
Dotarł do łóżka i czym prędzej przebrał się. Chciał, by ten dzień się skończył miał już dość.
- Harry?- W drzwiach stała Hermina Granger a za nią jego współlokatorzy.- Możemy porozmawiać?
Westchnął siadając na zasłanym w szkarłaty łóżku.
- Pytaj- rzucił zniechęcony.
- Co ci się stało?
- Dorosłem.
- Dlaczego nie odpisywałeś na listy?
- Jakie? Z pytaniem o zdrowie? Czułem się dobrze wiec nie było potrzeby pisać. Innych listów nie było.
- Harry..
- Tak?
- Nie o te mi chodzi.
- Nie czytałem ich- wzruszył obojętnie ramionami.
- Dlaczego?
- Bo nie widziałem w tym sensu.
- Martwiliśmy się o ciebie! Zniknąłeś i nikt nie wiedział, co się z tobą działo. Myśleliśmy, że nie żyjesz- jej głos się załamał.
- Nic mi nie jest, jak widzisz. Coś jeszcze? Jestem śpiący.
- Zmieniłeś się. Nie jesteś naszym Harrym. On by tak się nie zachowywał.
- Naprawdę?- Uniósł jedną brew w kpiącym geście.- Wybacz, że cię rozczaruję, Granger, ale tamten Harry to iluzja.
- Nie! To ty jesteś iluzją! W co ty grasz, Harry?
- Biedna mała myszka- usta pseudo gryfona rozciągnęły się z iście diabelskim uśmieszku.- Zdarzę ci tajemnicę. Harry, którego znałaś nigdy nie istniał i nigdy nie będzie. A teraz małe lwiątka pora spać.
- Za kogo ty się uważasz, Potter?- Wrzasnął za dziewczyny Seamus Finnigan.
Harry obdarzył go kpiącym spojrzeniem, po czym całkowicie ignorując otoczenie ułożył się na łóżku. Jednym ruchem nadgarstka zaciągnął grubą kotarę odcinając się do świata. Wyszeptał też kilka zaklęć by mieć pewność, że nikt nie będzie mu przeszkadzał. Nie żeby ktoś był zagrożeniem, kiedy był pilnowany przez bazyliszka.
W ciemności jego szmaragdowozielone oczy przybrały szkarłatnej barwy. Żałował, że musi się maskować. Żałował wielu innych rzeczy, ale niestety nie mógł ich naprawić.
Był sam. Zawsze był sam, ale zamierzał to zmienić.
Jedno ci muszę przyznać Helgo, człowiek nienawidzi samotności bardziej niż czegokolwiek innego. Teraz nie mam nikogo, Leonia i Septimus nie żyją.
Coś ścisnęło się w jego klatce piersiowej na myśl o rodzeństwie. To jego serce znowu krwawiło.

3 komentarze:

  1. Cześć.
    Znalazłam twoje opowiadanie w komentarzach na blogu justusi7850.
    Musze powiedzieć, że strasznie mi się spodobało. Taki Harry... czy może lepiej powiedzieć Salazar? Jest po prostu genialny :)
    Zawsze lubiłam Salazara a jego połączenie z Harrym... cód miód :P
    Nie mogę się już doczekać, gdy przeniosą się w przeszłość i spotkają z Tomem. Zawarłaś w opku cztery moje ulubione postaci tzn. Harrego, Sala, Toma i Seva... no Draco też może być.
    Nie mogę się już doczekać cd i życzę weny.
    Wstawiasz notki w jakimś określonym okresie czasu?
    GG mi sie zepsulo, więc taka informacja byłaby mile widziana.
    Pzdro
    Seth :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    Trafiłam tu całkowicie przypadkiem i powiem, że nie żałuję. Piszesz dobrze i dość płynnie. Poza tym masz świetny pomysł na fabułę. Uwielbiam Salazara Slytherin'a, ale go coś mało po polsku w internecie.
    Życzę dużo pomysłów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Fajnie się zaczyna muszę przyznać i naprawdę jestem zaciekawiona, jak to pociągniesz. Właściwie to chyba bardziej wciągnął mnie opis bohaterów, bo to tam zdradziłaś najwięcej, ale rozdziały same w sobie też są fajne. Szkoda, że nie zostawiłaś w Harrym chociaż kawałka jego duszy, uśmiercając go tak ostentacyjnie, ale trudno. w głowie ciągle mi zostanie, że to on, więc może sobie być i Salazarem. Dobra, nie gadam, tylko idę pisać, póki mam chwilę czasu. I czekam na nową notkę :*
    Ju

    OdpowiedzUsuń