Inny, podejrzany...
Harrego, jak co rano obudził cichy syk na dnie świadomości.
To Ven jego samozwańczy strażnik dawał o sobie znać.
Tak mały, jadeitowy bazyliszek, ta ładna ozdoba po zetknięciu
z magią Salazara wytworzyła samoświadomość. Dość uciążliwą w gwoli ścisłości,
co nie raz bawiło młodego czarodzieja a innym razem doprowadzało do szału. Jednak
pojawienie się w jego życiu Vena złagodziło nieco żal, jaki czuł. Już nie
chciał rzucać klątw na wszystko, co się rusza, czy też niszczyć bogu winne
meble. Uspokoił się, wyciszył, odzyskał panowanie nad sobą i planował.
Och, tak planował wszystko. Musiał, to było silniejsze od
niego. Nie mógł swojego życia powierzyć przypadkowi, chociaż tak bardzo tego
pragną.
Wstał nieśpiesznie, po czym udał się do łazienki. Starannie
przygotował się na nadchodzący dzień, który musiał zacząć od wizyty u opiekunki
Gryffindoru. Przed wyjściem z wieży założył opaskę. Po prostu nie mógł się
powstrzymać.
Dość szybko odnalazł pokoje Minevry McGonagall, po czym
zapukał. Nie musiał długo czekać. Profesorka, gdy tylko go zobaczyła zrobiła
zdumioną minę.
- Pan Potter?- Zająknęła się lekko na jego nazwisku.
- Dzień dobry, pani profesor- posłał jej uprzejmy uśmiech.-
Czy moglibyśmy porozmawiać?
- O-oczywiści. Proszę wejść- zaprosiła go do środka i
wskazała jeden z foteli.- Więc co pana do mnie sprowadza.
- Mój plan zajęć.
- Tak?
- Chciałbym zrezygnować z wróżbiarstwa- spojrzał na nią
wymownie.- Na rzecz starożytnych run i numerologii.
- To..- Nie łatwo było zaskoczyć Minevrę McGonagall, a temu
dzieciakowi udało się to nadzwyczaj łatwo.- To, nie takie proste, panie Potter.
Inni uczniowie mieli czas na naukę tych przedmiotów.
- Rozumiem pani obawy, pani profesor. To ja podejmuję ryzyko
i proszę mnie nie przekonywać, już podjąłem decyzję.
- Nie zdaje sobie pan
sprawy…
- Pani profesor- przerwał jej obcesowo.- Ja nie zmienię
zdania. Proszę zmienić mój plan.- Wstał.- Miłego dnia, pani profesor.
Wyszedł z komnaty zostawiając Minevrę MaGonagall kompletnie
oszołomioną. Zadowolony z siebie poszedł do Wielkiej Sali na śniadanie. Szczęście
się do niego uśmiechnęło, gdyż tylko nieliczni uczniowi byli rannymi ptaszkami,
dzięki czemu mógł liczyć na spokój.
Z przyjemnością wgryzł się w kanapkę z konfiturą różaną,
wodząc wzrokiem wokół.
Kiedyś to miejsce było
inne. Grała muzyka a wróżki umilały czas. Wszystko się zmieniło. Nawet mój dom.
Duszkiem wypił swój sok i po chwili namysłu przywołał z
bransolety książkę. Niestety musiał tu zostać i poczekać na plan zajęć, co
trochę go denerwowało. Zaczęli nadchodzić inni uczniowi, rzucając mu
podejrzliwe spojrzenia.
O, tak! Jaką ja mam
ochotę wysłać ich wszystkich do diabła… powoli, aby najbardziej bolało… Kilka
klątw było by odpowiednich. Zamiana krwi w kwas. Podpalenie. Rozerwanie…
Spokojnie, jeszcze zdążę.
Czas wlókł mu się nie miłosiernie. Wielka Sala zaroiła się
od ziewających uczniów, a opiekunowie domów w swojej łaskawości zaczęli
rozdawać plany zajęć.
- Pani profesor- uśmiechnął się do starszej czarownicy.
- Mam tylko nadzieję, że wiesz, co robisz Potter- jej usta
były zaciśnięte w wąską linię.
- Oczywiście, proszę pani- skinął głową jednocześnie
starając się ukryć swoją niechęć.
Odebrał od niej kawałek pergaminu i szybko go przeanalizował.
Poniedziałek:
8.00-10.00
Zaklęcia
10.15-12.15
Eliksiry
13.00-14.00
OPCM
14.15-15.15
Zielarstwo
Wtorek:
08.00-10.00
Numerologia
10.15.-12.15
Transmutacja
14.15-15.15
Starożytne Runy
22.00-00.00
Astronomia
Środa:
09.00-11.00
Historia Magii
13.00-14.00
ONMS
15.15-17.15
Zielarstwo
Czwartek:
08.00-10.00
OPCM
10.15-12.15
Zaklęcia
13.00-15.00
Eliksiry
15.15-16.15
Numerologia
22.00-00.00
Astronomia (druga godzina nieobowiązkowa)
Piątek:
08.00-10.00
Starożytne runy
10.15.-12.15
ONMS
13.00-15.00
Transmutacja
- To bardzo wymagający plan zajęć, panie Potter- spojrzała
na niego uważnie.
- Zdaję sobie z tego sprawę, pani profesor, ale proszę się
nie martwić- uspokoił ją.- Do zobaczenia na Transmutacji.
- Do widzenia, panie Potter.
Harry westchnął cicho. Dziś sobota, żadnych zajęć.
- Czas odwiedzić bibliotekę.- Mruknął.- Muszę wiedzieć, co
jest tu dozwolone.
I w ten oto sposób minął mu weekend, w bibliotece, na
czytaniu starych artykułów prasowych. Unikał przez ten czas wszystkich,
skupiając się tylko na sobie.
Poniedziałek powitał z dużo większym entuzjazmem. Śniadanie zjadł
w rekordowym jak na niego tempie, po czym udał się pod klasę zaklęć. Kiedy nadeszli
inni, nie zaszczycił ich nawet jednym spojrzeniem.
Wolałby być gdzie indziej, z dala od tej hołoty. Ale musiał. Przecież
szukał kogoś godnego jego uwagi, kogoś, kto będzie jego uczniem.
Lekcje Flitwicka zleciały im na powtórce z czwartej klasy i
kilku napomknieniom o tegorocznych SUM-ach. W klasie eliksirów jak zawsze wiało
grozą, a Harry się cieszył. Obserwowanie Nietoperza było zabawne. Nawet bardzo zabawne.
Ale po chwili się opamiętał. Kiedyś on też był postrachem Hogwarckiej
społeczności i na swoich lekcjach był wymagający. Nie mógł inaczej, uczył
przecież Czarnej Magii. Dlatego postanowił nie utrudniać Snapowi życia, nie
bardziej niż innym nauczycielom, oczywiście.
Podczas tych dwóch godzin zdążył się przyjrzeć mężczyźnie. I
co raz bardziej go lubił. Bo jak nie lubić osobę, która zna się na oklumencji i
to tak zaawansowanej.
Wyzwanie. Salazar cieszył się niczym małe dziecko z takiego
obrotu sprawy. Chciał dostać się to tego umysłu, chciał wiedzieć wszystko o tym
człowieku. Musiał tylko być sprytniejszy. Zwykła legilimencja tylko by go
wydała a on chciał być niezauważony.
Czarna Magia Umysłu.
Animalecturi.
- Potter- usłyszał nad uchem niezadowolony głos Snapa.- To
nie czas na spanie. Gryffindor traci 10 punktów za twoje lenistwo.
- Profesorze?- Jego usta rozciągnęły się w anielskim
uśmiechu.- Ja już skończyłem ten eliksir. Ale zastanawiam się…
- Tak?- Snape zrobił zniecierpliwioną minę.
- Czy… A zresztą nie ważne, proszę pana.
- Potter…
- Tak, proszę pana?
Spojrzał mu w oczy jednocześnie rzucając zaklęcie. Trafił na
silną, dokładnie szczelną osłonę. Zaczął ja badać, muskając ja delikatnie swoim
umysłem. Szczeliny nie było, więc postanowił się podłączyć. Milimetr po
milimetrze, bez pośpiechu…
Naglę poczuł, że jest wyrzucany z umysłu nauczyciela. Ze zdziwieniem
aż zamrugał oczami. W klasie panowała nienaturalna cisza a Snape siedział na
ziemi miedzy ławkami.
- Profesorze! Nie panu nie jest?- To jakiś Ślizgon krzyczał
w panice.
- N-nie- odwarknął poszkodowany.- Koniec lekcji. Wynoście
się!
Zrobili jak kazał, ale Salazar nadal nie rozumiał, co się stało. Nie
mógł wykryć jego obecności. Chyba, że miał już styczność z tak zaawansowaną
Magią umysłu. Ciekawość Salazara drastycznie wzrosła.
Interesujące. Skąd ta
szlama ma takie doświadczenie. Nikt w tych czasach nie pała się tą magią… Och…
Och! Voldemort. Jakie to proste. Czyżby ta imitacja czarnoksiężnika była jednak
coś warta? Muszę następnym razem być ostrożniejszy. Już ja się dowiem, co tam
skrywasz…
Obiad zjadł machinalnie, ciągle pogrążony w myślach na temat
tego, co się wydarzyło. Kiedy nadszedł czas z ociąganiem ruszył na obronę. Miał
dziwne przeczucie, że to będzie katastrofa.
Uczniów powitała ubrana w róż ropucha, która wolno i
ociekającym słodyczą głosem zaczęła im tłumaczyć swoje wymagania.
Nie potrzebie jadłem
deser. Nie dobrze mi…
- Ale, pani profesor- usłyszał głos tej szlamy Granger.- Ale
tu nie ma ani słowa o ćwiczeniu zaklęć.
Usta paskudy rozciągnęły się w uśmiechu, który według niej
miał być miły. Znowu usłyszeli o nowym programie nauczania i tego typu
bzdurach.
Już ja bym cię nauczył
ty różowy gumohłonie. Pięknie byś się uczyła pod klątwą parzącą.
- A pan, panie Potter nie ma nic do powiedzenia?- Stanęła obok
niego.
- Nie, pani profesor- odparł z szczerym uśmiechem.
Mdli mnie.. To jakaś
kara czy co? Jeszcze nic nie zrobiłem…
- Czyli nie uważa pan, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać
powrócił?- Jej głos ociekał słodyczą niczym najniebezpieczniejsza trucizna.
- Nie.
- Nie?- Powtórzyła z niedowierzaniem, zawiedziona.
- Nie.
- A to, co mówił pan w czerwcu?
- Widzi pani, pani profesor- Harry ściszył teatralnie głos.-
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać… Tak nazywano w dziejach większość
czarnoksiężników, ale jeśli chodzi o Voldemorta…
- Nie wymawiaj tego imienia- pisnęła a jej świńskie oczka
rozejrzały się czujnie po klasie.
-… to nie, nie widziałem go- dokończył z sztucznym uśmiechem
na ustach.
- A śmierć Diggorya, sam się zabił?- Wrzasnął do tej pory
milczący Weasley.
- Kto wie?- Wzruszył ramionami.- Byli tam jacyś ludzie,
ale nie mam zielonego pojęcia, kim byli.
- Ale mówiłeś że to Sam-Wiesz-Kto!- Nie ustępował rudzielec,
a uwaga uczniów skupiła się całkowicie na tej wymianie zdań.
- Może i mówiłem- Harry przechylił głową w zamyśleniu.- Ale po
głębszym przebadaniu tej sprawy na spokojnie, z dala od miejsca zdarzenia…
Uważam, że mój umysł mógł spłatać mi figla. Stres, adrenalina, noc. To wszystko
mogło wywołać miraż, w który uwierzyłem.
- Kłamiesz! Ty nie jesteś, Harry!- Wydarł się jego były
przyjaciel.- On nigdy by tak nie powiedział! Ty… Ty śmierciożerco.
- Panie Weasley!- Oburzenie aż kipiało z Umbridge,- Szlaban.
Jutro. O 17. W moim gabinecie.
- A-ale…
- Cisza!- Pisnęła zezując na niego groźnie.- Zacznijcie
czytać.
Odeszła w stronę swojego biurka a odgłos jej kroków
rozbrzmiewał w zapadłej ciszy.
Teresinie, co za baba-
Salazar ukrywając się za książką, pozwolił sobie na lekki uśmiech.- O mały włos a ja bym miał ten szlaban. Niech
żyją głupcy, co ratują nas od kar.
Reszta tego popołudnia minęła względnym spokoju. No prawię.
Po zakończonych lekcjach, kiedy chciał odpocząć napadli na
niego Weasleyowie.
- Musimy pogadać- z poważną miną rzekł jeden z bliźniaków.
- Tak?- Brunet zmrużył podejrzliwie oczy.
- Nie tutaj.
Ktoś chciał złapać go za ramię, lecz Ven był czujny i osłonił
go przed tym brudnym dotykiem.
- Przerażasz nas- szepnęła załamana Ginny.
- Chodźmy do nas- burknął Ron.
Niechętnie poszedł za
nimi. Usiadł na swoim łóżku i bez udziału woli zaczął gładzić narzutę.
- Więc?- Ponaglił znudzony.
- Co zrobiłeś z Harrym?
- Nic.
- Nie wciskaj nam kitu!- Salazar aż się skrzywił słysząc ten
krzyk.- Gadaj gdzie on jest?
- Tutaj- szepnął z kpiną.
- Nie kłam! Nie jesteś Harrym! On jest inny. Nawet nie
wyglądasz tak jak on!
Z cichym westchnieniem wyciągnął ukrytą do tej pory w
futerale różdżkę. Wskazał na siebie i wyszeptał, blokując jednocześnie soją
prawdziwą tożsamość.
- Idadgnitum…
Wokół niego pojawiła się złota nić, z której uformowały się
trzy słowa:
Harry
James Potter
- Och…
Zszokowani Weasleyowie odskoczyli do tyłu.
- To… Ty- jęknęła z rozczarowaniem siostra, Rona.- To
okropne!
Patrzyli na niego z zawodem. Jakby ich oszukał. Szczegół, że
jednak to zrobił, ale jak ci mali podli zdrajcy mogli go o to podejrzewać.
- Mam nadzieję, że nie będzie więcej nieporozumień- warknął,
po czym wyminął zdumionych rudzielców i opuścił pokój.
Chciał być sam. Nogi same zaniosły go w stronę lochów. Błąkał
się tak bez celu przez długie minuty. Nigdzie nie znalazł przejścia
prowadzącego do jego starych pokoi.
Trzeba jednak
pociągnąć za język Ślizgonów.
Z tym postanowieniem wrócił do wieży Gryffindoru, układając
plan jak wydobyć potrzebne informację od pewnej bardzo skocznej fretki.
Animalecturi
Łac. Anima [umył,
dusza, serce] Lectum [czytać, zbierać, wybierać]
Idadgnitum
Łac. Alter idem [druga tożsamość, pseudonim] Adgnitio
[rozpoznanie, wiedza, poznanie natury lub tożsamości, potwierdzenie]
Polubiłam Vena, mógłby się częściej odzywać :)
OdpowiedzUsuńBiedny Sevcio... ciekawe czy wiedział, kto próbowal się włamać do jego umysłu.
Przyjaciele Harrego są irytujący, ja na jego miejscu bym ich przeklęła ;]
Och i mam nadzieje, że jednak zmieni krew Umbridge w kwas. Na miejscu Salazara wkurzyłabym się gdyby taką obleśną, różową ropuchę wpuszczono do mojej szkoły. Czy Filch nie wspominał kiedyś o sali tortur w lochach...? ;]
Boże jak te szlamy mnie irytują i nie zapomnijmy o naszych "kochanych" Wesleyach. -.- Otacza go banda samych idiotów. A czy Umbrige nie mogła dać Ronusiowi szlabanu na jakieś 3 miesiące? Należało mu się! I jeszcze ten test...wspaniały pomysł. Przynajmniej teraz nie będą marnować jego cennego czasu na podejrzenia "Gdzie nasz kochany Harry?! Kim ty jesteś i co zrobiłeś z Harrym?! Bo ty nie jesteś Harrym!" itp. itd. Jednakże ta stara krowa Umbrige. Ona specjalnie zadawała takie pytania Salazarowi, bo chciał mu dać szlaban! A to wredna stara bździągwa! XD
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nexta!
Kawaii-Neko
salazar w ciele harrego...co coś nowego. ale pomysł jest fajny. mam nadzieję że da im w d...no da im popalić ;D i Ven- już go lubię, tylko dlaczego tak rzadko coś mówi. może by sobie pogadali w trakcie śniadania i przestraszyli wszystkich wokół? i bliżniacy...trochę szkoda że nie lubią nowego harrego,no ale... przynajmniej malfoy i snape bedą. dobra kończę. opowiadanie super i czekam na następną notkę. mam nadzieję że będzie jak najszybciej wera
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga dopiero dzisiaj i jestem nim zachwycona. Uwielbiam Harry'ego w mrocznej odsłonie,a twoje opowiadania jak dla mnie jest oryginalne. Hehe... Nie dziwie się jego "przyjaciołom", że zareagowali w taki sposób. Cieszę się, że Malfoy i Snape go polubią, bo są jednymi z moich ulubionych postaci :D Mam nadzieję, ze nowy rozdział pojawi się jak najszybciej. Czekam na next ;P
OdpowiedzUsuńznalazłam tego bloga i.... się zakochałam, kocham mrocznego Harrego (tu właściwie Sala) Ven jest boski taki mały słodki wężyk prywatny ochroniarz:) z niecierpliwością czekam na spotkanie Voldiego z nowym Harrym (bo chyba do niego dojdzie prawda?) a i nie mogę się doczekać reakcji Dropsa jak się dowie że Harry przestał rozgłaszać powrót Voldiego pewnie palnie mu jakąś moralizującą mowę czekam też na to co wykombinujesz z Draco i resztą Ślizgonów no i jeszcze jest Sev......
OdpowiedzUsuńMiki