wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 04


Zgubne emocje

Sobota. Wczoraj minął już tydzień od przyjazdu do Hogwartu a on miał już dość. Wszystko go irytowało i coraz mniej panował nad sobą.
Jęknął ze zrezygnowaniem na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Dał się ponieść emocjom. I dał upust złości. Nawet nie miał, co marzyć by ktoś usunął z jego pamięci to wydarzenie, gdyż ciało za dobrze je pamiętało. Bolała go głowa i był zmęczony. Uboczny efekt użycia takiej ilości magii.
Co za bzdura. Wcale tak dużo jej nie użył. Tylko to ciało nie było przyzwyczajone do takich wybuchów. Będzie musiał to zmienić.
Tłumiąc przekleństwa zwlókł się z łóżka i poszedł do łazienki. Pozwolił sobie na chwilę relaksu wywołanego ciepłym prysznicem. Jednak ulga nie trwała zbyt długo. Rzucił na siebie zaklęcie suszące i ubrał się. Wychodząc z pokoju zanotował w umyśle, że gryfoni nadal śpią.
Co za leniwe kreatury. Zawsze myślą tylko o zabawie. Zero odpowiedzialności.
Wolnym krokiem wszedł do Wielkiej Sali i zajął miejsce przy swoim stole. Z zadowoleniem odnalazł kawę. Może początkowo uważał ją za dziwactwo teraz zaś nie mógł się bez niej obyć. Czarna bez cukru…
Przełknął pierwszy łuk gorącego napoju, po czym zabrał się za jajecznicę. W połowie śniadania przez okno wleciała mała brązowa sowa. Ptak niezgrabnie wylądował przed nim, przy okazji wylewając sok z jego szklanki. Posłał stworzeniu mordercze spojrzenie jednocześnie odbierając od niego list.
Niepewnie otworzył. Raczej przywykł ze nie dostaje od nikogo listów, a tu ktoś raczył sobie o nim przypomnieć.
                                               
Drogi, Harry.
Czekałem z niecierpliwością na Twój list, lecz Ty nie dawałeś znaku życia. Dumbledore poinformował mnie, że jesteś cały i zdrowy… Ale Harry, na Merlina, jak mogłeś do mnie nie napisać? Czy Ty wiesz jak się martwiłem? Gdyby dyrektor nie rzucił na mnie kilku zaklęć już dawno bym Cię znalazł. Tak się bałem, że coś Ci się stało.
Wiesz, że najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że najwięcej na Twój temat nie dowiedziałem się od Dumbledore’a a od samego Snape’a? Świat staną na głowie! Smarkulus mi pomagał… czuję się tym faktem zażenowany, ale jestem mu wdzięczny. To od niego wiem, że dobrze sobie radzisz. Tylko martwi mnie Twoje zachowanie. Wspomniał że nie rozmawiasz z innymi gryfonami, że Ty, Ron i Hermiona nie jesteście już przyjaciółmi.
Co się dzieje, Harry? Wiesz, że mi możesz o wszystkim powiedzieć. Proszę odpisz.
                                                                                                          Syriusz
P.S. Czy zechciałbyś się ze mną spotkać?

Harry przestudiował dokładnie ten list. Był zdumiony zachowaniem dyrektora i Nietoperza. To było ciekawe.
Wyjął kawałek pergaminu, pióro i atrament. Chwilę zastanowił się nad treścią swojej odpowiedzi.

Syriuszu,
Nie mogę powiedzieć, co się ostatnio wydarzyło, Nie muszę tego nikomu tłumaczyć, ale nie potrzebnie się martwiłeś. Czuję się wyśmienicie. Tak nie zadaję się już z Ronem i Hermioną. Czemu, spytasz? Cóż ten fakt też przemilczę.
Zaskoczyła mnie wzmianka o zachowaniu Snape’a. Tego się nie spodziewałem, będę musiał mu podziękować. Nie martw się tak bardzo.
                                                                              Harry
P.S. Owszem.

Stuknął w list różdżką utajniając go. Nie chciałby ktoś niepowołany czytał jego korespondencję. Wręczył obcesowo zapieczętowany pergamin sowie, która do tej pory zajadała się jego kanapką. Ptak zaskrzeczał z oburzenia na takie traktowanie, ale posłusznie odleciał.
Harry stracił apetyt. Czym prędzej zebrał swoje rzeczy z zamiarem opuszczenia Wielkiej Sali, kiedy obok niego stanął dyrektor.
- Witaj, Harry- uśmiechnął się promiennie.- Widzę, że miło zacząłeś dzień.
- Bynajmniej.- Potter łupnął na niego z pod oka ignorując powitanie.- Ma pan do mnie jakąś sprawę?
- Chciałbym porozmawiać.
- Rozmawiamy.- Kpiący uśmiech zakwitł na ustach nastolatka.
- W moim gabinecie- dodał starzec a jego spojrzenie stało się poważne.
- O czym?
- O Voldemorcie.
- Czy to pilne?
- Obawiam się że tak.
- Dobrze. Mogę chwilę temu tematowi poświecić.
Nie czekając na reakcję Dumbledore’a ruszył w stronę gabinetu dyrektora. Nigdy tam nie lubił chodzić, czuł się tam jak uczniak, gdy Rowena dawała mu upomnienia w sprawie jego lekcji, lub niekończące się kłótnie w sprawie kadry.
Stanął przed Chimerą, jednocześnie zmuszając się do stłumienia odruchu by wparować bez zapowiedzi to tego koszmarnego miejsca.
- Cytrynowy sorbet.- Usłyszał za plecami starczy głos.
Niecierpliwie czekał aż ukażą się schody, po czym wspiął się po nich szybko. Otworzył z rozmachem drzwi.
Miejsce to zmieniło się przez te stulecia tak bardzo. Było zagracone i bez gustu. Wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu. Rowena dostała by zawału widząc swój ukochany gabinet tak zaniedbany.
- Usiedź, Harry- niechętnie posłuchał, przysiadając na wysłużonym fotelu.- Dropsa?
- Słucham?- Spytał zaskoczony.
- Pytam czy nie chcesz może dropsa.
Czy ten człowiek do reszty oszalał? Chyba powinni już go zmienić.
- Nie dziękuje- spojrzał na starca nieprzeniknionym spojrzeniem.- Więc… Co z tym Voldemortem?
- Mamy pewne informację, że poszukuję pewnego przedmiotu, który by mu pomógł w wygraniu wojny.
- Tak? Ale co to ma wspólnego ze mną?
- Wszystko- odpowiedź dyrektora niezmiernie go zainteresowała.
- Ach, tak?- Pozwolił sobie tylko na delikatne uniesienie brwi.
- Myślałem, że ta informacja cię bardziej zainteresuje- błękitne oczy Albusa spojrzały na niego czujnie.
- Ależ interesuje- zapewnił spokojnie.- Proszę powiedzieć mi więcej.
- Ważniejsze jest jednak twoje nastawienie, mój drogi.
Harry skrzywił się wewnętrznie słysząc to.
Stary dziad umie grać. Nawet bardzo umiejętnie.
- Moje nastawienie moja sprawa- wzruszył od niechcenia ramionami.
- Otóż nie, mój drogi Harry- twarz Dumbledore’a nabrała zaciętego wyrazu.- Nigdy nie będzie tylko twoją sprawą to, co robisz. Jesteś czy tego chcesz czy nie, osobą publiczną. Ludzie widzą w tobie Wybrańca.
- Proszę sobie darować te nonsensy, dyrektorze- posłał pogardliwe spojrzenie starcowi.- Jeśli by tak uważali to by nie wierzyli w te bzdury które na mój temat wypisują w Proroku. Myśli pan, że nie słyszę jak o mnie mówią. Wariat. Oszust. Szukający uwagi bachor.
- Tak mu przykro…
- Niech pan sobie daruje- warknął.- Ludzie od zawsze wieżą tym, co podważają prawdę.
- Dlatego musimy im ją pokazać- błękitne oczy zamigotały trudnym do odszyfrowania blaskiem.
- Być może, ale ja będę się trzymał od tego z daleka.
- Nie możesz!
- Dlaczego? Nie widzę sensu by zmieniać ich zdanie.
- Harry, chłopcze… Jak to nie widzisz sensu? Musimy ostrzec ludzi o tym, że Voldemort powrócił.
- Poprawka, dyrektorze. Pan musi.
Twarz Dumbledore’a zbladła nieznacznie a jego dłonie zadrżały.
- Doszły mnie pewne informacje- jego głos brzmiał niezwykle starczo i odlegle.
- Jakież to, proszę pana?
- Ponoć zaprzeczasz powrotowi Mrocznego Lorda.
- Nie zaprzeczam- uśmiechnął się widząc ulgę w oczach Albusa.- Ale też nie potwierdzam. Coś jeszcze, dyrektorze?
Dumbledore pokręcił przecząco głową a z jego postury promieniowało przygnębienie i zawód.
- Nie. Możesz już iść.
- Dowidzenia.
Zadowolony z siebie ruszył w stronę lochów. Trudne rozmowy lepiej mieć zawsze za sobą a nie odwlekać je w nieskończoność. Stanął przed klasą do eliksirów. Używając starego zwyczaju położył dłoń na solidnym drewnie, po czym przesłał swoja magię. Drzwi ustąpiły z cichym kliknięciem. Zadowolony z siebie przeszedł do następnych drzwi ukrytych w koncie. Powtórzył czynność z przed kilku chwil i już stał w gustownie urządzonym salonie.
Zachichotał zadowolony. Mistrz Eliksirów miał słabość do brązów oraz mebli w wiktoriańskim stylu.
Harry zamknął za sobą drzwi, po czym rozsiadł się wygodnie w jednym z foteli. Podobało się mu tu. Przymknął powieki starając się dowiedzieć gdzie jest Snape, ale niestety nigdzie w pobliżu go nie było.
- Masz chwilę na relaks- Ven musnął z czułością jego prawego ucha.
- W końcu się obudziłeś?
- Wiesz, że kocham spać. Kocham ciepło.
- A mnie nie?- Spytał nadając swojemu głosowi zaczepnego brzmienia.
- Ciebie? Tylko troszkę.
- Spróbowałbyś nie.
Ven ponownie dotknął jego ucho, układając się wygodniej.
- Wrócił…
Drzwi z naprzeciwka otworzyły się bezszelestnie. Mistrz Eliksirów nie rozglądając się nawet podszedł do małego barku i wyjął z niego kryształową karafkę z bursztynowym płynem w środku. Chwile później pił już z malej szklanki.
- No, no, no, profesorze- Harry uśmiechnął się szyderczo patrząc jak plecy Snape’a sztywnieją a on sam powoli się obraca by spojrzeć na intruza.- Ciężki dzień?
Czarne oczy Mistrza Eliksirów otworzyły się w niemym szoku, a trzymana szklanka wypadła mu z dłoni rozbijając się na drobny mak na kamiennej podłodze.
- Coś nie tak, profesorze?- Uśmiech Pottera poszerzył się nieznacznie.
- Co ty tu robisz?- Usłyszał warknięcie, ten mężczyzna z całą pewnością za szybko odzyskuje panowanie nad sobą.
- Siedzę- zrobił niewinną minę.
- Co robisz w moim salonie?!
Co za ponurak… Ale skoro chce…
- Przyszedłem podziękować.
- Tak, jasne- odparł z goryczą.- Przecież obiecałem milczeć.
Harry zachichotał rozbawiony.
- Tak obiecał pan- Harry westchnął zrezygnowany.- Ale nie za to chciałem podziękować.
- Nie?- Severus uniósł nieznacznie jedną brew nadal bacznie obserwując gościa.
- Nie. Dziękuje za informowanie Syriusza o wszystkim.
- Ktoś musiał- Snape’a wygiął groźnie wargi.- Ten idiota był gotowy iść cię szukać.
- Dlatego dziękuję, za to że go pan powstrzymał.
Mężczyzna wyjął ostrożnym ruchem różdżkę a następnie naprawił zniszczoną szklankę. Harry patrzył zafascynowany na Severusa.
Niewerbalne. I rzuca je z taką swobodą, bez zastanowienia. Jego magia musi być silna.
Wstał powoli z fotela, kierując się do drzwi.
- Pójdę już. Miłego dnia profesorze.
- Potter- zawołał za nim Snape.
- Tak?
- Nie używaj więcej tego zaklęcia.
- Słucham?- Staną twarzą do mężczyzny z zmarszczonymi brwiami.- Nie widzę powodu by z niego nie korzystać.
- Nie bądź ignorantem, Potter- wypluł wściekle słowa, mierząc nastolatka nieustępliwym wzrokiem.- To Czarna Magia.
- Wiem- wzruszył obojętnie ramionami, znowu szykując się do wyjścia.
- To zaklęcie to jedno z najtrudniejszych do opanowania- nie ustępował.- Nawet Czarny Pan go nie stosuje. Jest niestabilne.
- Zdradzę panu pewna różnicę miedzy mną a Voldemortem- Snape skrzywił się słysząc to imię wypowiadanie z takim lekceważeniem.- Voldemort uczył się go pewnie z jakiejś księgi. Jestem pod wrażeniem, że nie oszalał przy okazji. Jednak to zaklęcie można się nauczyć tylko od Mistrza, który chce się podzielić swoją wiedzą. Czarna Magia Umysłu to subtelna sztuka, chociaż potrafi być brutalna. Jest zgubna dla tych, którzy ucząc się z ksiąg nie mają właściwych wskazówek. Bez nich czarodziej dosłownie wariuje.
Severus patrzył na nastolatka jakby widział go po raz pierwszy w życiu. Słuchał jego wywodu na temat Czarnej magii, jakby ten od zawsze się nią zajmował, a co ważniejsze nie był nią opętany. To zdradziło Snape’owi więcej niż życzyłby sobie jego przeciwnik.
Zamrugał zaskoczony. Chłopak specjalnie pozwolił mu to odkryć. Bawił się doskonale obserwując jak Mistrz Eliksirów stara się zebrać potrzebne informacje w logiczną całość.
- Coś nie tak, profesorze?- Harry uśmiechnął się szyderco widząc w tych zazwyczaj obojętnych oczach wahanie.
- Kto cię tego nauczył?- Zapytał cicho, w napięciu czekając na odpowiedź.
- To nie ważne, mój Mistrz nie żyje- chłopak położył dłoń na klamce.- Do widzenia, profesorze.
- Potter- Harry westchnął i spojrzał na nauczyciela.- Powiedz mi jeszcze, co wczoraj się wydarzyło.
- Co konkretnie?
- Co zrobiłeś Malfoyowi?
- Nic.
- A więc co nie zrobiłeś, panu Malfoyowi.
Odpowiedział mu kpiący chichot, kiedy Potter odtworzył drzwi.
- Jak chce pan wiedzieć to proszę za mną.
Wyszedł za drzwi zostawiając oszołomionego Mistrza Eliksirów z mieszanymi uczuciami. Mężczyzna warknął sfrustrowany. Ten dzieciak grał mu zbyt umiejętnie na nerwach, co go doprowadzało do furii a jednocześnie chciał wiedzieć więcej.
W ułamku sekundy podjął decyzję i poszedł za nastolatkiem. Znalazł go w tym samym miejscu, co wczoraj. Znowu wpatrywał się w ścianę jakby ta skrywała jakąś niezmiernie ważna tajemnicę.
- Bastet..- Wysyczał chłopak w wężomowie.
Severus bacznie wszystko obserwował, lecz nic nie dostrzegł. Jednak oczy Pottera wychwyciły ulotny napis. Inny niż wczoraj.
Kwiat Slytherinów…
Salazar uśmiechnął się szeroko. Więc hasło się zmieniało, a do tego było ściśle powiązane z jego wcześniejszym życiem.
- Leonia- szepnął z czułością.
Kamienna ściana zafalowała ukazując czarny tunel, z którego wnętrza rozbrzmiewały syki zaproszeń i zachęty.
- Co to jest?- Snape przypatrywał się temu zjawisku z szeroko otwartymi oczami. Przez tyle lat nie miał najmniejszego pojęcia o tym miejscu.
Sal uśmiechnął się z wyższością i zniknął w czeluściach tunelu, Snape chcąc uzyskać odpowiedz na swoje pytanie, ruszył za nim. Kiedy tylko przekroczył próg przejścia ten zamknął się, odcinając go od reszty świata.
- Pięknie. Snape jesteś kompletnym idiotą- warknął do siebie jednocześnie wyczarowując światło na końcu swojej różdżki.
Znalazł Pottera stojącego przed jakimiś drzwiami.
- Gotowy, profesorze?- Słysząc znowu ten kpiący głos Snape znowu zagotował się z wściekłości, jednak tylko przytaknął.
Weszli do jakiegoś pomieszczenia. Harry małym niewerbalnym zaklęciem wyczarował płonące świece w całym pokoju. Ich wzrokowi ukazała się istna ruina. Połamane meble, rozbite rzeźby, podarte gobeliny, a to wszystko pokryte grubą warstwą kurzu.
Salazar patrzył na to z rozczarowaniem. Nikt nie dbał o to miejsce przez stulecia. Nie miał, kto dbać. Z lekką obawą podszedł do kolejnych masywnych drzwi, a to co za nimi zastał wcale nie było lepsze, tylko tutaj walały się wszędzie jego księgi. Zniszczone.
Czując żal przyklękał obok jednego z podartych tomów. Ostrożnie podniósł go z podłogi.
- Ktoś tu był- mruknął z niedowierzaniem.- Zniszczył. Jak śmiał?
Zalała go fala gniewu. Komuś udało się tu dostać. Ok. mógł to znieść, ale jak ten ktoś mógł zdemolować jego pokoje. Przecież te księgi były całym jego życiem. Ale jednak dla innych były bezwartościowe.
- Czyżby moje życie było nic nie warte?
Ciche wypowiedziane słowa zwróciły na niego czujne spojrzenie czarnych oczu. Severus do tej pory zastanawiający się gdzie się znajduje teraz z równą intensywnością zaczął się zastanawiać skąd Potter znał to miejsce.
- Co masz na myśli?- Spytał cicho, lecz tak jak się spodziewał odpowiedziała mu cisza.
Salazar wolno zaczął zbierać dorobek swojego życia i konserwować przed zniszczeniem. Nie mógł pozwolić by ktoś jeszcze podeptał jego dzieło. Nigdy więcej. Już on się dowie, kto to zrobił, a raczej, który z dziedziców Slytherinów miał czelność tak haniebnie potraktować jego własność.
Kiedy zbliżył się do łóżka zauważył pokryty kurzem szkielet dużego węża. Ktoś również zakłócił spokój tego cudownego stworzenia.
Ale w prawdziwy szał wpadł, kiedy odkrył, że nie ma tu jego różdżki. Wściekle rozejrzał się po pokoju, a w jego spojrzeniu płonęła furia.
Znowu pozwoliłby emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Jego moc niczym fala gwałtownego przypływu zaczęła wszystko skrupulatnie niszczyć. Stare sprzęty zostawały zmiażdżone na drzazgi, a kurzu wirował w szaleńczym tempie. Ven zdążył tylko osłonić Severusa jedną z tarcz nim wzburzona magia natarła na barierę. Mroczna, przesycona złością i gniewem, pałająca pragnieniem zemsty.
Kamienne ściany z przeraźliwym zgrzytem zaczęły pękać, a odłupane z nich kawałki były miażdżone na proch. Akt zniszczenia trwał przez kilka minut, które skulonemu w kącie  Snape’owi wydawały się wiecznością.
Wyczerpany magicznie młody czarodziej upadł bezwładnie na zaśmieconą podłogę. Minęły następne minuty nim Mistrz Eliksirów, chociaż odważył się drgnąć. Uniósł nieznacznie głowę patrząc na leżącą postać. Powoli się wyprostował, po czym ostrożnie zbliżył do Pottera.
Niespodziewanie poczuł ostry ból tuż pod czaszką a wraz z nim ciche słowa.
Nie bój się. Mój pan jest nieprzytomny. Musisz się nim zaopiekować. Ja również jestem zmęczony. Opieranie się jego magii to bardzo wyczerpujące zajęcie. Na szczęście mi się udało. Żyjesz…
Głos ucichł, zostawiając Snape’a w ogłuszającej ciszy. Rozejrzał się z przerażeniem po pomieszczeniu. Wcześniej było widać, że ktoś tu sypiał, teraz zaś było tu pusto, a zniszczenia przypominały te po bitwach.
Z ciężkim westchnieniem wyjął różdżkę, wycelował ją w kupę gruzu i transmutował w duże, wygodne łóżko. Z lekkim wahaniem i niepokojem powoli uniósł Potter i przelewitował, kładąc na puchowej pościeli. Sam zaś zaczął szukać wyjścia. Niestety drzwi nie chciały ustąpić zablokowane pewnie jakimś zaklęciem, nie pomagało również wołanie skrzatów, a teleportacji nie było w ogóle już mowy.
Zrezygnowany przeszukał salon, który ku jego zdumieniu nie ucierpiał tego pokazu mocy. Nad kominkiem, pod warstwą szarego kurzu i pajęczyn odnalazł piękną płaskorzeźbę przypominającą dużego kota ze smoczymi skrzydłami i rogami. Nigdy wcześniej nie widział takiego stworzenia. Następnym odkryciem było znalezienie tarczy w kształcie owalu z herbem Salazara Slytherina, białym wężu na zielonym tle. Przedmiot niesamowicie dobrze się zachował, tylko każde dotkniecie go groziło zranieniem. Na gładkiej powierzchni pojawiały się małe wyładowania elektryczne, które skutecznie odstraszały potencjalnego złodzieja.
Ostatnim znalezionym przez niego cudem był smukły drewniany miecz. Nie był niczym specjalnym, nie był niczym chroniony, ale w jakiś dziwny sposób był niesamowicie piękny w swojej prostocie, więc może, dlatego Severus wziął go ze sobą.
Minęło kilka godzin, a Mistrz Eliksirów nie znalazł wyjścia. Czuł głód, lecz nie był w stanie go zaspokoić. Z niezadowoleniem wrócił do zrujnowanej sypialni. Łóżka jak i sam Potter były teraz przykryte cienką warstwą pyłu. Severus od niechcenia machnął różdżką pozbywając się go.
Usiadł u wezgłowia pocierając ze zmęczenia oczy.
- Ciekawe czy ktoś nas szuka?- Jego schrypnięty głos zabrzmiał dziwnie w panującej ciszy.
Czując jak robi się, co raz chłodniej potarł ramiona. Zerknął na nieprzytomnego chłopaka. Jego twarz była kredowo biała a wargi sine. Snape pokonując niechęć delikatnie dotknął ciała nastolatka, które okazało się chorobliwie zimne. Z niepokoje odszukał puls. Żył.
Mężczyzna wypuścił z ulgą wstrzymane powietrze. Jeszcze tego mu było trzeba by gówniarz zszedł z tego świata, kiedy był za niego odpowiedzialny. Ułożył się wygodnie, przyciągając zdrętwiałe ciało bliżej do siebie, po czym przykrył ich obu kołdrą.
To będą naprawdę ciężkie chwile- pomyślał jeszcze zanim pozwolił swoim powiekom opaść.


Angel, cieszę się że Cie tak wciągnęło. mam tylko cichą nadzieję, że tak pozostanie
Cicha, wena zawsze się przydaje, a niestety jest kapryśną przyjaciółką.
Set, masz rację Sev nie zawsze będzie bezbronny, musi tylko przezwyczaić się do nowego Harry'ego co nie będzie takie proste. Mam nadzieje, że taka szybkość Ci odpowiada?^^ 

6 komentarzy:

  1. Pewnie ;]
    Nareszcie odnalazł swoje kwatery, ale kto śmiał ukraść różdżkę salazara?
    Oj, zemsta wisi w powietrzu. Cholera, Harry, zamiast niszczyć napraw. Zawsze widziałam Sala jako kogoś kto nie daje się ponieść emocją i panuje nad sobą a dopier później uderza znienacka mszcząc się xd
    Podejżewam, że te wybuchy magii to przez to w jakim ciele się znajduje.
    Czekam na wyjaśnienia Harrego dla Sevcia w przyszłym rozdziale. Kto ich znajdzie? Draco? Skoro jest spokrewniony z Slytherinem to chyba mógłby tam wejść... albo nie, widząc jaką trudność sprawiło to Salowi.
    Co do szybkości, jest super ;P
    ale potem zobaczysz, będzie ciężej xd
    Sama jak zaczęłam pisać w wakacje to wstawiałam rozdzial dziennie a potem wena... prysła xd
    Jednak mam nadzieje, że twoja nie zniknie.
    Pzdro
    Seth

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozostać, pozostanie, a jak notki pojawiać się będą tak szybko jak dotychczas to już na pewno :P Biedy Salazar, ktoś się nie bał i mu różdżkę... Mam pewne podejrzenia co do tej osoby, ale pewności nie mam :D Severus poinformował Syriusz o Harry'm to było dla mnie zaskoczenia. No, ale cóż bez zaskoczeń opowiadanko było by nudne i do przewidzenia, a o to nie chodzi. Więc trzymaj tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, poniosły go emocje, poniosły... A jaki Sev troskliwy się okazał:) Jestem ciekawa, kto włamał się do komnat Sala i śmiał mu ukraść różdżkę oraz zdewastować komnaty. Jeśli nadal żyje to niech się boi, bo zemst wisi w powietrzu. Oj, będzie się działo:) Czy przypadkiem zaginioną różdżką Sala nie będzie Czarna Różdżka? Pisz szybko kolejny rozdział, bo nie mogę się doczekać, co będzie się dalej działo. Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny do pisania:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff. Rozdział super! Oby tak dalej!!!
    Już nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów.
    Życzę DUUUŻO weny i WIEEELU ciekawych pomysłów!

    Pozdrzwiam,
    Cicha

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej! Niezły blog! Cicha miałaś rację! Ta historia uzależnia!!!
    Czekam na dalsze rozdziały!!! Życzę MEGA pomysłów i GIGA cierpliwości!

    Pozdro,Zmienna ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra... Nie było mnie trochę, wybacz. Och, ostatni rozdział to cudo! Jestem zachwycona strachem Severusa, widzę go skulonego pod tą ścianą i nie mogę przestać się śmiać! I cieszy mnie, że w Salazarze zostanie jednak trochę z Harry'ego. Będzie zabawniej:-P wybacz, że o tym wspomnę, ale w niektórych miejscach rażą błędy. Pamiętam fatalną odmianę nazwiska Cedrica w 2rozdziale i tutaj w koncie; konto jest w banku, a ściany mają kąty. Pozdrawiam i postaram się być częściej!
    Ju

    OdpowiedzUsuń