Zgubne
emocje…
Sobota. Wczoraj minął już tydzień od przyjazdu do Hogwartu a
on miał już dość. Wszystko go irytowało i coraz mniej panował nad sobą.
Jęknął ze zrezygnowaniem na wspomnienie wczorajszego
wieczoru. Dał się ponieść emocjom. I dał upust złości. Nawet nie miał, co
marzyć by ktoś usunął z jego pamięci to wydarzenie, gdyż ciało za dobrze je
pamiętało. Bolała go głowa i był zmęczony. Uboczny efekt użycia takiej ilości
magii.
Co za bzdura. Wcale tak dużo jej nie użył. Tylko to ciało
nie było przyzwyczajone do takich wybuchów. Będzie musiał to zmienić.
Tłumiąc przekleństwa zwlókł się z łóżka i poszedł do
łazienki. Pozwolił sobie na chwilę relaksu wywołanego ciepłym prysznicem.
Jednak ulga nie trwała zbyt długo. Rzucił na siebie zaklęcie suszące i ubrał
się. Wychodząc z pokoju zanotował w umyśle, że gryfoni nadal śpią.
Co za leniwe kreatury.
Zawsze myślą tylko o zabawie. Zero odpowiedzialności.
Wolnym krokiem wszedł do Wielkiej Sali i zajął miejsce przy
swoim stole. Z zadowoleniem odnalazł kawę. Może początkowo uważał ją za
dziwactwo teraz zaś nie mógł się bez niej obyć. Czarna bez cukru…
Przełknął pierwszy łuk gorącego napoju, po czym zabrał się
za jajecznicę. W połowie śniadania przez okno wleciała mała brązowa sowa. Ptak
niezgrabnie wylądował przed nim, przy okazji wylewając sok z jego szklanki.
Posłał stworzeniu mordercze spojrzenie jednocześnie odbierając od niego list.
Niepewnie otworzył. Raczej przywykł ze nie dostaje od nikogo
listów, a tu ktoś raczył sobie o nim przypomnieć.
Drogi, Harry.
Czekałem z niecierpliwością na Twój list, lecz Ty nie dawałeś
znaku życia. Dumbledore poinformował mnie, że jesteś cały i zdrowy… Ale Harry,
na Merlina, jak mogłeś do mnie nie napisać? Czy Ty wiesz jak się martwiłem?
Gdyby dyrektor nie rzucił na mnie kilku zaklęć już dawno bym Cię znalazł. Tak
się bałem, że coś Ci się stało.
Wiesz, że najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że najwięcej
na Twój temat nie dowiedziałem się od Dumbledore’a a od samego Snape’a? Świat
staną na głowie! Smarkulus mi pomagał… czuję się tym faktem zażenowany, ale
jestem mu wdzięczny. To od niego wiem, że dobrze sobie radzisz. Tylko martwi
mnie Twoje zachowanie. Wspomniał że nie rozmawiasz z innymi gryfonami, że Ty,
Ron i Hermiona nie jesteście już przyjaciółmi.
Co się dzieje, Harry? Wiesz, że mi możesz o wszystkim
powiedzieć. Proszę odpisz.
Syriusz
P.S. Czy zechciałbyś się ze mną spotkać?
Harry przestudiował dokładnie ten list. Był zdumiony zachowaniem dyrektora i Nietoperza. To było ciekawe.
Wyjął kawałek pergaminu, pióro i atrament. Chwilę zastanowił
się nad treścią swojej odpowiedzi.
Syriuszu,
Nie mogę powiedzieć,
co się
ostatnio wydarzyło, Nie muszę tego nikomu tłumaczyć, ale nie potrzebnie się martwiłeś. Czuję
się wyśmienicie.
Tak nie zadaję się już z Ronem i Hermioną. Czemu,
spytasz? Cóż ten fakt też przemilczę.
Zaskoczyła
mnie wzmianka o zachowaniu Snape’a. Tego się
nie spodziewałem, będę musiał mu podziękować. Nie
martw się tak bardzo.
Harry
P.S. Owszem.
Stuknął w list różdżką utajniając go. Nie chciałby ktoś
niepowołany czytał jego korespondencję. Wręczył obcesowo zapieczętowany
pergamin sowie, która do tej pory zajadała się jego kanapką. Ptak zaskrzeczał z
oburzenia na takie traktowanie, ale posłusznie odleciał.
Harry stracił apetyt. Czym prędzej zebrał swoje rzeczy z
zamiarem opuszczenia Wielkiej Sali, kiedy obok niego stanął dyrektor.
- Witaj, Harry- uśmiechnął się promiennie.- Widzę, że miło zacząłeś
dzień.
- Bynajmniej.- Potter łupnął na niego z pod oka ignorując
powitanie.- Ma pan do mnie jakąś sprawę?
- Chciałbym porozmawiać.
- Rozmawiamy.- Kpiący uśmiech zakwitł na ustach nastolatka.
- W moim gabinecie- dodał starzec a jego spojrzenie stało
się poważne.
- O czym?
- O Voldemorcie.
- Czy to pilne?
- Obawiam się że tak.
- Dobrze. Mogę chwilę temu tematowi poświecić.
Nie czekając na reakcję Dumbledore’a ruszył w stronę
gabinetu dyrektora. Nigdy tam nie lubił chodzić, czuł się tam jak uczniak, gdy
Rowena dawała mu upomnienia w sprawie jego lekcji, lub niekończące się kłótnie
w sprawie kadry.
Stanął przed Chimerą, jednocześnie zmuszając się do
stłumienia odruchu by wparować bez zapowiedzi to tego koszmarnego miejsca.
- Cytrynowy sorbet.- Usłyszał za plecami starczy głos.
Niecierpliwie czekał aż ukażą się schody, po czym wspiął się
po nich szybko. Otworzył z rozmachem drzwi.
Miejsce to zmieniło się przez te stulecia tak bardzo. Było
zagracone i bez gustu. Wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu. Rowena dostała by
zawału widząc swój ukochany gabinet tak zaniedbany.
- Usiedź, Harry- niechętnie posłuchał, przysiadając na wysłużonym
fotelu.- Dropsa?
- Słucham?- Spytał zaskoczony.
- Pytam czy nie chcesz może dropsa.
Czy ten człowiek do
reszty oszalał? Chyba powinni już go zmienić.
- Nie dziękuje- spojrzał na starca nieprzeniknionym
spojrzeniem.- Więc… Co z tym Voldemortem?
- Mamy pewne informację, że poszukuję pewnego przedmiotu,
który by mu pomógł w wygraniu wojny.
- Tak? Ale co to ma wspólnego ze mną?
- Wszystko- odpowiedź dyrektora niezmiernie go
zainteresowała.
- Ach, tak?- Pozwolił sobie tylko na delikatne uniesienie
brwi.
- Myślałem, że ta informacja cię bardziej zainteresuje-
błękitne oczy Albusa spojrzały na niego czujnie.
- Ależ interesuje- zapewnił spokojnie.- Proszę powiedzieć mi
więcej.
- Ważniejsze jest jednak twoje nastawienie, mój drogi.
Harry skrzywił się wewnętrznie słysząc to.
Stary dziad umie grać.
Nawet bardzo umiejętnie.
- Moje nastawienie moja sprawa- wzruszył od niechcenia
ramionami.
- Otóż nie, mój drogi Harry- twarz Dumbledore’a nabrała
zaciętego wyrazu.- Nigdy nie będzie tylko twoją sprawą to, co robisz. Jesteś
czy tego chcesz czy nie, osobą publiczną. Ludzie widzą w tobie Wybrańca.
- Proszę sobie darować te nonsensy, dyrektorze- posłał
pogardliwe spojrzenie starcowi.- Jeśli by tak uważali to by nie wierzyli w te
bzdury które na mój temat wypisują w Proroku. Myśli pan, że nie słyszę jak o
mnie mówią. Wariat. Oszust. Szukający uwagi bachor.
- Tak mu przykro…
- Niech pan sobie daruje- warknął.- Ludzie od zawsze wieżą tym,
co podważają prawdę.
- Dlatego musimy im ją pokazać- błękitne oczy zamigotały
trudnym do odszyfrowania blaskiem.
- Być może, ale ja będę się trzymał od tego z daleka.
- Nie możesz!
- Dlaczego? Nie widzę sensu by zmieniać ich zdanie.
- Harry, chłopcze… Jak to nie widzisz sensu? Musimy ostrzec
ludzi o tym, że Voldemort powrócił.
- Poprawka, dyrektorze. Pan musi.
Twarz Dumbledore’a zbladła nieznacznie a jego dłonie
zadrżały.
- Doszły mnie pewne informacje- jego głos brzmiał niezwykle
starczo i odlegle.
- Jakież to, proszę pana?
- Ponoć zaprzeczasz powrotowi Mrocznego Lorda.
- Nie zaprzeczam- uśmiechnął się widząc ulgę w oczach
Albusa.- Ale też nie potwierdzam. Coś jeszcze, dyrektorze?
Dumbledore pokręcił przecząco głową a z jego postury
promieniowało przygnębienie i zawód.
- Nie. Możesz już iść.
- Dowidzenia.
Zadowolony z siebie ruszył w stronę lochów. Trudne rozmowy
lepiej mieć zawsze za sobą a nie odwlekać je w nieskończoność. Stanął przed
klasą do eliksirów. Używając starego zwyczaju położył dłoń na solidnym drewnie,
po czym przesłał swoja magię. Drzwi ustąpiły z cichym kliknięciem. Zadowolony z
siebie przeszedł do następnych drzwi ukrytych w koncie. Powtórzył czynność z
przed kilku chwil i już stał w gustownie urządzonym salonie.
Zachichotał zadowolony. Mistrz Eliksirów miał słabość do
brązów oraz mebli w wiktoriańskim stylu.
Harry zamknął za sobą drzwi, po czym rozsiadł się wygodnie w
jednym z foteli. Podobało się mu tu. Przymknął powieki starając się dowiedzieć
gdzie jest Snape, ale niestety nigdzie w pobliżu go nie było.
- Masz chwilę na relaks- Ven musnął z
czułością jego prawego ucha.
- W końcu się obudziłeś?
- Wiesz, że kocham spać. Kocham ciepło.
- A mnie nie?- Spytał nadając swojemu
głosowi zaczepnego brzmienia.
- Ciebie? Tylko troszkę.
- Spróbowałbyś nie.
Ven ponownie dotknął jego ucho, układając się wygodniej.
- Wrócił…
Drzwi z naprzeciwka otworzyły się bezszelestnie. Mistrz
Eliksirów nie rozglądając się nawet podszedł do małego barku i wyjął z niego
kryształową karafkę z bursztynowym płynem w środku. Chwile później pił już z
malej szklanki.
- No, no, no, profesorze- Harry uśmiechnął się szyderczo
patrząc jak plecy Snape’a sztywnieją a on sam powoli się obraca by spojrzeć na
intruza.- Ciężki dzień?
Czarne oczy Mistrza Eliksirów otworzyły się w niemym szoku,
a trzymana szklanka wypadła mu z dłoni rozbijając się na drobny mak na
kamiennej podłodze.
- Coś nie tak, profesorze?- Uśmiech Pottera poszerzył się
nieznacznie.
- Co ty tu robisz?- Usłyszał warknięcie, ten mężczyzna z
całą pewnością za szybko odzyskuje panowanie nad sobą.
- Siedzę- zrobił niewinną minę.
- Co robisz w moim salonie?!
Co za ponurak… Ale
skoro chce…
- Przyszedłem podziękować.
- Tak, jasne- odparł z goryczą.- Przecież obiecałem milczeć.
Harry zachichotał rozbawiony.
- Tak obiecał pan- Harry westchnął zrezygnowany.- Ale nie za
to chciałem podziękować.
- Nie?- Severus uniósł nieznacznie jedną brew nadal bacznie
obserwując gościa.
- Nie. Dziękuje za informowanie Syriusza o wszystkim.
- Ktoś musiał- Snape’a wygiął groźnie wargi.- Ten idiota był
gotowy iść cię szukać.
- Dlatego dziękuję, za to że go pan powstrzymał.
Mężczyzna wyjął ostrożnym ruchem różdżkę a następnie
naprawił zniszczoną szklankę. Harry patrzył zafascynowany na Severusa.
Niewerbalne. I rzuca
je z taką swobodą, bez zastanowienia. Jego magia musi być silna.
Wstał powoli z fotela, kierując się do drzwi.
- Pójdę już. Miłego dnia profesorze.
- Potter- zawołał za nim Snape.
- Tak?
- Nie używaj więcej tego zaklęcia.
- Słucham?- Staną twarzą do mężczyzny z zmarszczonymi
brwiami.- Nie widzę powodu by z niego nie korzystać.
- Nie bądź ignorantem, Potter- wypluł wściekle słowa,
mierząc nastolatka nieustępliwym wzrokiem.- To Czarna Magia.
- Wiem- wzruszył obojętnie ramionami, znowu szykując się do
wyjścia.
- To zaklęcie to jedno z najtrudniejszych do opanowania-
nie ustępował.- Nawet Czarny Pan go nie stosuje. Jest niestabilne.
- Zdradzę panu pewna różnicę miedzy mną a Voldemortem- Snape
skrzywił się słysząc to imię wypowiadanie z takim lekceważeniem.- Voldemort
uczył się go pewnie z jakiejś księgi. Jestem pod wrażeniem, że nie oszalał przy
okazji. Jednak to zaklęcie można się nauczyć tylko od Mistrza, który chce się
podzielić swoją wiedzą. Czarna Magia Umysłu to subtelna sztuka, chociaż potrafi
być brutalna. Jest zgubna dla tych, którzy ucząc się z ksiąg nie mają
właściwych wskazówek. Bez nich czarodziej dosłownie wariuje.
Severus patrzył na nastolatka jakby widział go po raz
pierwszy w życiu. Słuchał jego wywodu na temat Czarnej magii, jakby ten od
zawsze się nią zajmował, a co ważniejsze nie był nią opętany. To zdradziło
Snape’owi więcej niż życzyłby sobie jego przeciwnik.
Zamrugał zaskoczony. Chłopak specjalnie pozwolił mu to
odkryć. Bawił się doskonale obserwując jak Mistrz Eliksirów stara się zebrać
potrzebne informacje w logiczną całość.
- Coś nie tak, profesorze?- Harry uśmiechnął się szyderco
widząc w tych zazwyczaj obojętnych oczach wahanie.
- Kto cię tego nauczył?- Zapytał cicho, w napięciu czekając
na odpowiedź.
- To nie ważne, mój Mistrz nie żyje- chłopak położył dłoń na
klamce.- Do widzenia, profesorze.
- Potter- Harry westchnął i spojrzał na nauczyciela.-
Powiedz mi jeszcze, co wczoraj się wydarzyło.
- Co konkretnie?
- Co zrobiłeś Malfoyowi?
- Nic.
- A więc co nie zrobiłeś, panu Malfoyowi.
Odpowiedział mu kpiący chichot, kiedy Potter odtworzył
drzwi.
- Jak chce pan wiedzieć to proszę za mną.
Wyszedł za drzwi zostawiając oszołomionego Mistrza Eliksirów
z mieszanymi uczuciami. Mężczyzna warknął sfrustrowany. Ten dzieciak grał mu
zbyt umiejętnie na nerwach, co go doprowadzało do furii a jednocześnie chciał wiedzieć
więcej.
W ułamku sekundy podjął decyzję i poszedł za nastolatkiem. Znalazł
go w tym samym miejscu, co wczoraj. Znowu wpatrywał się w ścianę jakby ta
skrywała jakąś niezmiernie ważna tajemnicę.
- Bastet..- Wysyczał chłopak w
wężomowie.
Severus bacznie wszystko obserwował, lecz nic nie dostrzegł.
Jednak oczy Pottera wychwyciły ulotny napis. Inny niż wczoraj.
Kwiat
Slytherinów…
Salazar uśmiechnął się szeroko. Więc hasło się zmieniało, a
do tego było ściśle powiązane z jego wcześniejszym życiem.
- Leonia- szepnął z czułością.
Kamienna ściana zafalowała ukazując czarny tunel, z którego
wnętrza rozbrzmiewały syki zaproszeń i zachęty.
- Co to jest?- Snape przypatrywał się temu zjawisku z
szeroko otwartymi oczami. Przez tyle lat nie miał najmniejszego pojęcia o tym
miejscu.
Sal uśmiechnął się z wyższością i zniknął w czeluściach
tunelu, Snape chcąc uzyskać odpowiedz na swoje pytanie, ruszył za nim. Kiedy
tylko przekroczył próg przejścia ten zamknął się, odcinając go od reszty
świata.
- Pięknie. Snape jesteś kompletnym idiotą- warknął do siebie
jednocześnie wyczarowując światło na końcu swojej różdżki.
Znalazł Pottera stojącego przed jakimiś drzwiami.
- Gotowy, profesorze?- Słysząc znowu ten kpiący głos Snape znowu
zagotował się z wściekłości, jednak tylko przytaknął.
Weszli do jakiegoś pomieszczenia. Harry małym niewerbalnym
zaklęciem wyczarował płonące świece w całym pokoju. Ich wzrokowi ukazała się
istna ruina. Połamane meble, rozbite rzeźby, podarte gobeliny, a to wszystko
pokryte grubą warstwą kurzu.
Salazar patrzył na to z rozczarowaniem. Nikt nie dbał o to
miejsce przez stulecia. Nie miał, kto dbać. Z lekką obawą podszedł do kolejnych
masywnych drzwi, a to co za nimi zastał wcale nie było lepsze, tylko tutaj
walały się wszędzie jego księgi. Zniszczone.
Czując żal przyklękał obok jednego z podartych tomów. Ostrożnie
podniósł go z podłogi.
- Ktoś tu był- mruknął z niedowierzaniem.- Zniszczył. Jak
śmiał?
Zalała go fala gniewu. Komuś udało się tu dostać. Ok. mógł
to znieść, ale jak ten ktoś mógł zdemolować jego pokoje. Przecież te księgi
były całym jego życiem. Ale jednak dla innych były bezwartościowe.
- Czyżby moje życie było nic nie warte?
Ciche wypowiedziane słowa zwróciły na niego czujne
spojrzenie czarnych oczu. Severus do tej pory zastanawiający się gdzie się
znajduje teraz z równą intensywnością zaczął się zastanawiać skąd Potter znał
to miejsce.
- Co masz na myśli?- Spytał cicho, lecz tak jak się
spodziewał odpowiedziała mu cisza.
Salazar wolno zaczął zbierać dorobek swojego życia i
konserwować przed zniszczeniem. Nie mógł pozwolić by ktoś jeszcze podeptał jego
dzieło. Nigdy więcej. Już on się dowie, kto to zrobił, a raczej, który z
dziedziców Slytherinów miał czelność tak haniebnie potraktować jego własność.
Kiedy zbliżył się do łóżka zauważył pokryty kurzem szkielet
dużego węża. Ktoś również zakłócił spokój tego cudownego stworzenia.
Ale w prawdziwy szał wpadł, kiedy odkrył, że nie ma tu jego
różdżki. Wściekle rozejrzał się po pokoju, a w jego spojrzeniu płonęła furia.
Znowu pozwoliłby emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Jego moc
niczym fala gwałtownego przypływu zaczęła wszystko skrupulatnie niszczyć. Stare
sprzęty zostawały zmiażdżone na drzazgi, a kurzu wirował w szaleńczym tempie.
Ven zdążył tylko osłonić Severusa jedną z tarcz nim wzburzona magia natarła na
barierę. Mroczna, przesycona złością i gniewem, pałająca pragnieniem zemsty.
Kamienne ściany z przeraźliwym zgrzytem zaczęły pękać, a
odłupane z nich kawałki były miażdżone na proch. Akt zniszczenia trwał przez
kilka minut, które skulonemu w kącie Snape’owi wydawały się wiecznością.
Wyczerpany magicznie młody czarodziej upadł bezwładnie na zaśmieconą
podłogę. Minęły następne minuty nim Mistrz Eliksirów, chociaż odważył się
drgnąć. Uniósł nieznacznie głowę patrząc na leżącą postać. Powoli się wyprostował,
po czym ostrożnie zbliżył do Pottera.
Niespodziewanie poczuł ostry ból tuż pod czaszką a wraz z
nim ciche słowa.
Nie bój się. Mój pan
jest nieprzytomny. Musisz się nim zaopiekować. Ja również jestem zmęczony.
Opieranie się jego magii to bardzo wyczerpujące zajęcie. Na szczęście mi się
udało. Żyjesz…
Głos ucichł, zostawiając Snape’a w ogłuszającej ciszy.
Rozejrzał się z przerażeniem po pomieszczeniu. Wcześniej było widać, że ktoś tu
sypiał, teraz zaś było tu pusto, a zniszczenia przypominały te po bitwach.
Z ciężkim westchnieniem wyjął różdżkę, wycelował ją w kupę
gruzu i transmutował w duże, wygodne łóżko. Z lekkim wahaniem i niepokojem
powoli uniósł Potter i przelewitował, kładąc na puchowej pościeli. Sam zaś
zaczął szukać wyjścia. Niestety drzwi nie chciały ustąpić zablokowane pewnie
jakimś zaklęciem, nie pomagało również wołanie skrzatów, a teleportacji nie
było w ogóle już mowy.
Zrezygnowany przeszukał salon, który ku jego zdumieniu nie
ucierpiał tego pokazu mocy. Nad kominkiem, pod warstwą szarego kurzu i pajęczyn
odnalazł piękną płaskorzeźbę przypominającą dużego kota ze smoczymi skrzydłami
i rogami. Nigdy wcześniej nie widział takiego stworzenia. Następnym odkryciem
było znalezienie tarczy w kształcie owalu z herbem Salazara Slytherina, białym
wężu na zielonym tle. Przedmiot niesamowicie dobrze się zachował, tylko każde
dotkniecie go groziło zranieniem. Na gładkiej powierzchni pojawiały się małe
wyładowania elektryczne, które skutecznie odstraszały potencjalnego złodzieja.
Ostatnim znalezionym przez niego cudem był smukły drewniany
miecz. Nie był niczym specjalnym, nie był niczym chroniony, ale w jakiś dziwny
sposób był niesamowicie piękny w swojej prostocie, więc może, dlatego Severus
wziął go ze sobą.
Minęło kilka godzin, a Mistrz Eliksirów nie znalazł wyjścia.
Czuł głód, lecz nie był w stanie go zaspokoić. Z niezadowoleniem wrócił do
zrujnowanej sypialni. Łóżka jak i sam Potter były teraz przykryte cienką
warstwą pyłu. Severus od niechcenia machnął różdżką pozbywając się go.
Usiadł u wezgłowia pocierając ze zmęczenia oczy.
- Ciekawe czy ktoś nas szuka?- Jego schrypnięty głos
zabrzmiał dziwnie w panującej ciszy.
Czując jak robi się, co raz chłodniej potarł ramiona.
Zerknął na nieprzytomnego chłopaka. Jego twarz była kredowo biała a wargi sine.
Snape pokonując niechęć delikatnie dotknął ciała nastolatka, które okazało się
chorobliwie zimne. Z niepokoje odszukał puls. Żył.
Mężczyzna wypuścił z ulgą wstrzymane powietrze. Jeszcze tego
mu było trzeba by gówniarz zszedł z tego świata, kiedy był za niego
odpowiedzialny. Ułożył się wygodnie, przyciągając zdrętwiałe ciało bliżej do
siebie, po czym przykrył ich obu kołdrą.
To będą naprawdę
ciężkie chwile- pomyślał jeszcze zanim pozwolił swoim powiekom opaść.
Pewnie ;]
OdpowiedzUsuńNareszcie odnalazł swoje kwatery, ale kto śmiał ukraść różdżkę salazara?
Oj, zemsta wisi w powietrzu. Cholera, Harry, zamiast niszczyć napraw. Zawsze widziałam Sala jako kogoś kto nie daje się ponieść emocją i panuje nad sobą a dopier później uderza znienacka mszcząc się xd
Podejżewam, że te wybuchy magii to przez to w jakim ciele się znajduje.
Czekam na wyjaśnienia Harrego dla Sevcia w przyszłym rozdziale. Kto ich znajdzie? Draco? Skoro jest spokrewniony z Slytherinem to chyba mógłby tam wejść... albo nie, widząc jaką trudność sprawiło to Salowi.
Co do szybkości, jest super ;P
ale potem zobaczysz, będzie ciężej xd
Sama jak zaczęłam pisać w wakacje to wstawiałam rozdzial dziennie a potem wena... prysła xd
Jednak mam nadzieje, że twoja nie zniknie.
Pzdro
Seth
Pozostać, pozostanie, a jak notki pojawiać się będą tak szybko jak dotychczas to już na pewno :P Biedy Salazar, ktoś się nie bał i mu różdżkę... Mam pewne podejrzenia co do tej osoby, ale pewności nie mam :D Severus poinformował Syriusz o Harry'm to było dla mnie zaskoczenia. No, ale cóż bez zaskoczeń opowiadanko było by nudne i do przewidzenia, a o to nie chodzi. Więc trzymaj tak dalej.
OdpowiedzUsuńOj, poniosły go emocje, poniosły... A jaki Sev troskliwy się okazał:) Jestem ciekawa, kto włamał się do komnat Sala i śmiał mu ukraść różdżkę oraz zdewastować komnaty. Jeśli nadal żyje to niech się boi, bo zemst wisi w powietrzu. Oj, będzie się działo:) Czy przypadkiem zaginioną różdżką Sala nie będzie Czarna Różdżka? Pisz szybko kolejny rozdział, bo nie mogę się doczekać, co będzie się dalej działo. Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny do pisania:)
OdpowiedzUsuńUff. Rozdział super! Oby tak dalej!!!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów.
Życzę DUUUŻO weny i WIEEELU ciekawych pomysłów!
Pozdrzwiam,
Cicha
Jej! Niezły blog! Cicha miałaś rację! Ta historia uzależnia!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze rozdziały!!! Życzę MEGA pomysłów i GIGA cierpliwości!
Pozdro,Zmienna ;)
No dobra... Nie było mnie trochę, wybacz. Och, ostatni rozdział to cudo! Jestem zachwycona strachem Severusa, widzę go skulonego pod tą ścianą i nie mogę przestać się śmiać! I cieszy mnie, że w Salazarze zostanie jednak trochę z Harry'ego. Będzie zabawniej:-P wybacz, że o tym wspomnę, ale w niektórych miejscach rażą błędy. Pamiętam fatalną odmianę nazwiska Cedrica w 2rozdziale i tutaj w koncie; konto jest w banku, a ściany mają kąty. Pozdrawiam i postaram się być częściej!
OdpowiedzUsuńJu