sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 06


Muszę Was przeprosić za tak długą przerwę. Niestety to był piekielny dla mnie tydzień. Wylądowałam w szpitalu z zatruciem a kiedy nareszcie wyszłam to mój brat wczoraj miał wypadek. Na szczęście nic się nikomu nie stało, tylko samochód skasowany. Więc z tej okazji ostrzegam tych, którzy mają lub zamierzają mieć prawo jazdy. Proszę zachowajcie ostrożność.


Leonia Pendragon

Poniedziałek nie należał do jego ulubionych dni. Właściwie nie miał żadnego ulubionego dnia.
Nadal obolały po swoim wybuchu i nadal senny, wstał by powitać nowy dzień. Nie czekając na nikogo szybko uporał się z poranną toaletą, a następnie wolnym krokiem udał się do Wielkiej Sali na śniadanie. Stłumił ziewnięcie, siadając na jednaj z ławek.
- Cześć, Harry.
Lekko rozkojarzony uniósł głowę by zobaczyć siadającą naprzeciwko niego Hermionę Granger.
- Dzień dobry- mruknął, ponownie koncentrując się na poszukiwaniu kawy.
Hermiona zamaskował uśmiech, który chciał rozjaśnić jej twarz. Harry nareszcie nie potraktował ja wrogo. Przelewitowała dzbanek kawy stojący do tej pory bezpiecznie kilka metrów dalej w stronę Pottera.
- Proszę- uśmiechnęła się nieśmiało.
Harry szybko sprawdził czy nic niepożądanego przypadkiem nie znajduje się w kawie, po czym przyjął dzbanek. Przymknął z rozkoszy powieki, kiedy przyjemny mocny aromat podrażnił jego węch. Jego twarz rozjaśnił delikatny uśmiech.
- Jak sobie radzisz?- Spytała.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że Harry się zmienił. Wolał samotny tryb życia i książki, co ją bardzo zaskoczyło. Nie rozmawiali ze sobą od rozpoczęcia roku szkolnego. To nie tak, że nie chciała, ale czuła, że Harry potrzebuje chwili dla siebie. Dzięki temu mogła go spokojnie poobserwować, kiedy siadał w bibliotece odrabiając prace domowe lub po prostu czytając. Zauważyła jego zainteresowanie historią a także jego gniewne marszczenie brwi jakby się z czymś nie zgadzał.
Była również zdumiona jego pojawieniem się na lekcjach numerologii i starożytnych run oraz jego zdumiewającą wiedzą w dziedzinie tych przedmiotów. Była ciekawa, cierpliwa a do tego coraz bardziej zdeterminowana by znaleźć odpowiedzi na swoje pytania.
- Dobrze- odpowiedział, robiąc jednocześnie kanapkę z serem i szczypiorkiem.
- Jeśli mogłabym ci jakoś pomóc…- zająknęła się widząc jego chłodne spojrzenie.
- Nie potrzebuje pomocy.
- Och…- wbiła wzrok w swój talerz.- Wiesz, cieszę się, że w końcu korzystasz z swojego daru wężomowy.
Dłoń z kanapka zatrzymały się tuż przed ustami Harry’ego. Nie spodziewał się takiego wyznania po kimś z Gryffindoru a w szczególności nie po mugolaczce.
- Ach, tak?- Uniósł jedną brew w geście niedowierzania.
- Tak- wymamrotała.- Widzisz… Wiedziałam o takich ochronnych artefaktach, które podlegają wężomowie, tylko nie chciałam o tym mówić.
- Dlaczego?
- Harry, naprawdę.- Westchnęła.- Ty i Ron byliście uprzedzeni. Wszystko, co się z tym wiązało wprowadzało go w furię, a ty ignorowałeś to. Więc milczałam.
- Rozumiem. Jak zauważyłaś, teraz zamierzam korzystać ze swojego daru.
- Tak, cieszę się- uśmiechnęła się promiennie.- Harry?
- Tak?
- Znajdziesz dla mnie chwilę czasu po lekcjach?- Harry poczuł jak Ven przesuwa się niespokojnie bliżej jego lewego ucha.- To ważne. Chce ci coś pokazać.
Szmaragdowo-zielone oczy spojrzały na nią podejrzliwie. Salazar chciał ją zignorować, kazać jej trzymać się daleka, ale zignorował to uczucie. Pamiętał, że dziewczyna była dość pomocna jak na szlamę.
Niechętnie przytaknął ruchem głowy na znak zgody, po czym wstał z zamiarem opuszczenia Wielkiej Sali.
- Idę z tobą- zdecydowała dziewczyna.
Nastolatek przyjął taktykę ignorowania niechcianego towarzystwa. W między czasie przyłączył się do nich Weasley, co jeszcze bardziej zirytowało Salazara.
Na eliksirach został poczęstowany dwoma zaciekawionymi spojrzeniami posłanymi mu przez Snape’a i Malfoya, w odpowiedzi, na które tylko przewrócił oczami.
Po zielarstwie udał się do wieży by się odświeżyć i przebrać, a jednocześnie odetchnąć od natrętnego towarzystwa. Przez chwilę nawet rozważał zostanie w pokoju, lecz ostatecznie wygrała ciekawość.
Znalazł Hermionę w Pokoju Wspólnym, gdzie siedziała w jednym z foteli. Podszedł.
- Co chciałaś mi pokazać?- Spytał cicho.
Podskoczyła zaskoczona, a gdy go ujrzała odetchnęła z ulgą.
- Przestraszyłeś mnie- szepnęła.- Chodź.
Przeklinając swoja głęboko zakorzenioną ciekawość poszedł za nią do wyjścia a następnie korytarzem na trzecie piętro.
- Znalazłam to miejsce przez przypadek jakiś czas temu- zaczęła tłumaczyć prowadząc go w stronę jednego z obrazów.
- Jak dawno temu?
- W tamtym roku- szepnęła.- Po balu.
- Więc czemu nam nie powiedziałaś?
- Zaraz zrozumiesz- zatrzymali się przed obrazem błazna powieszonego za jedną z nogę.- Śmierć jest tylko początkiem.
Harry uniósł brew patrząc jak malowidło się rozpływa ukazując wizerunek pięknej młodej dziewczyny o kruczoczarnych włosach przeplatanych złotymi pasemkami. Jej blada cera doskonale podkreślała delikatne rysy twarzy, a złociste oczy tajemniczości i niezwykłości.
- Och, witaj Hermiono- dźwięczny, miły dla ucha głos rozbrzmiał w korytarzu.
- Leonia- Harry jęknął zszokowany, nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
- Przyprowadziłaś przyjaciela- warknęła piękność.- Nie taka była umowa.
- Teresinie… Leonii to ty?…
- Jak mnie nazwałeś bękarcie?!
- Leonio Artemis Pendragon z rodu Slytherinów, uważaj na słowa albo wyszoruje ci usta pokrzywą- oświadczył mrużąc groźnie brwi.
Kobieta zamrugała a na jej pięknej twarzy wymalowało się zdumienie.
- Kim jesteś?- Szepnęła cichym głosem.
- Jakie to smutne Leonii- przeszedł na wężomowę, nadal patrząc na nią z niedowierzaniem.- Moja mała siostrzyczka… Mój kwiat… Moja mała Bri.
- To.. To nie możliwe- jej głos zadrżał do nadmiaru emocji.- Nie zwódź mnie, głupie dziecko. Nie igraj ze mną!
- Nadal uważaj, że jesteś słodka, kiedy się złościsz- uśmiechnął się z czułością.- Sep również tak uważał.
- Salazar?…- Spytała nie pewnie- To naprawdę ty?
- Harry? Skąd wiesz jak ona ma na imię?- Natarczywe pytanie Hermiony zwróciło jego uwagę, zmuszając go do skupienia na niej uwagi.
- Jak ją znalazłaś?- Spytał.
- Och, przechodziłam, kiedy usłyszałam jak śpiewa- dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.- Leonia ma taki piękny głos, a tylko ona mogła śpiewać, gdyż na tym piętrzę nie ma innych obrazów.
- Rozumiem.
Harry nie mógł pojąc, jakim sposobem ta dziewczyna, mugolaczka, szlama była w stanie odnaleźć jego siostrę. Ciekawiło go to jak i złościło.
Obraz jego małej Bri wisiał osamotniony w tym korytarzu od bóg wie, kiedy, więc miała prawo do rozmowy z kimkolwiek. Tylko, że teraz miała z powrotem swojego brata, który ją stąd zabierze.
Uniósł wolno lewą dłoń na wysokość twarzy Hermiony.
- Animalecturi- szepnął wkradając się w niechroniony umysł.
Szybko przejrzał wspomnienia dziewczyny i stosując Oblivite wymazał z jej pamięci dzisiejsze wydarzenie. Wpoił jej również niechęć do tego miejsca, sprawiając, że nie była już tak zafascynowana Leonią. Na koniec przy pomocy małej sugestii kazał jej iść do biblioteki, po czym wycofał się z jej umysłu.
Granger spojrzała na niego zdezorientowana.
- Och, Harry? Co my tu robimy?
- Ja podziwiam obraz- odparł obojętnie.- Ale co ty tu robisz to nie wiem.
- Och. Pójdę już. Muszę odrobić pracę domową. Zobaczymy się później?
- Tak oczywiście- odparł od niechcenia.
- Tylko jedna osoba potrafi tak namieszać w ludzkim umyśle.- Oczy Leonii Pendragon obserwowały go bardzo uważnie podczas całego zajścia.- Jednak Rowena nie zdołała powstrzymać cię przed odrodzeniem.
- Tak- mruknął a jego usta wygięły się w szczerym uśmiechu.- Jednak namieszała dostatecznie.
- Próbowaliśmy ją powstrzymać- oblicze jego siostry spochmurniało.- Nie słuchała nas opętana swoimi wizjami. Nadal tego nie rozumiem.
- Opowiem ci- obiecał.- Ale nie tutaj.
- Mojego obrazu nie da się przenieść. Helga już o to zadbała.
- Zapomniałaś? Jestem jednym z założycieli. Zamek stęskniony mojej obecności pomoże mi w tym.
- Tego Wiedźma nigdy nie mogła zmienić- odpowiedziała z promiennym uśmiechem.- Tak się cieszę, że cię widzę, Az.
- Wiesz, że nie znoszę tego zdrobnienia- nachmurzył się.
- Tak wiem- zaśmiała się perliście.- A ponoć kiedyś je uwielbiałeś, Azraelu.
- Przypominam, że moje pierwsze imię brzmi Salazar.
- Wiem, Az.
- Bri?...
- Tak?
- Cieszę się, że cię widzę. Już myślałem, że zostałem całkowicie sam, że to, co pamiętam to tylko moja wyobraźnia. Że oszalałem.
- Nie oszalałeś. Rowena to zaplanowała.
- A Sep? Jego obraz też powinien tu być.
- Został przeniesiony- odparła ze smutkiem.- Nie wiem gdzie.
- Znajdę go- obiecał.- I znowu będziemy razem.
- Tak..
Salazar podszedł bliżej dotykając dłońmi starej zniszczonej ramy. Zamknął oczy koncentrując się na pasmach magii tuz za ścianą. Chwycił mocniej, przesyłając jednocześnie swoją moc, jednak nic się nie działo. Odsunął się z trudem łapiąc oddech.
- Helga była dobra w ego typu zaklęciach- w głosi Leonii pobrzmiewał podziw jak i rozczarowanie.
- Ta część zamku jest uśpiona- odparł.- Nie odpowiada na moje wezwanie.
- To nic. Zawsze mnie tu znajdziesz.
Nie odpowiedział ponownie dotykając ramy. Skoncentrował się wychwytując te delikatne magiczne pasma, po czym przelał w nie swoją moc. Powoli Hogwart zaczął odpowiadać, najpierw sennie a później z radością przyjmując jego obecność.
Umysł Salazara został zalany pozytywnymi uczuciami a sam zamek zapewniał go o swojej tęsknocie i oddaniu. Hogwart cieszył się z jego powrotu, przez co był skłonny zrobić dla niego wszystko, czego by tylko zapragnął. A pragnąłby portret Bri został uwolniony.
Magia zakotłowała się wokół ramy i niczym fale rozchodziła się po kamiennym murze wprawiając go w ruch. Czar prysł. Obraz zaciążył Harry’emu w rękach. Magia się uspokoiła.
- Udało się- szepnął tracąc jednocześnie równowagę.
Od upadku uchroniła go szybka reakcja Vena, który zniwelował wagę obrazu.
- Jesteś tak głupi jak gumochłon- zasyczał rozeźlony.- Nie możesz tak frasować tego ciała. Wykończysz się.
- To nic- odparł rzucając na portret zaklęcie lewitujące i kamuflujące.- Zabieram cię w bezpieczne miejsce.
- Twoja komnata?
- Zniszczona.
- Z-zniszczona?! Jak to się stało?!- W głosie jego siostry pobrzmiewały nutki histerii.
- Nie wiem. Kiedy do niego wszedłem był zniszczony.
- A sam zniszczyłeś go jeszcze bardziej- skomentował jego strażnik.
- Zamknij się, Ven- warknął, na co został nagrodzony obrażonym parsknięciem.
- Fea?
- Nie żyje. A teraz cicho, bo muszę cię przemycić.
- Och…
Kąciki jego ust uniosły się w słabym uśmiechu. Nieśpiesznie ruszył w stronę lochów zastanawiając się jednocześnie jak wyjść zwycięsko z konfrontacji, która go czekała. Jego twarz przybrała złośliwy wyraz. To będzie zabawne.
Wszedł bez problemu do klasy eliksirów a następnie do znajomego już salonu.
- Snape, jesteś tu?- Zawołał jednak odpowiedziała mu cisza. Wzruszył ramionami.- Trudno.
- Gdzie jesteśmy?- Szepnął cichy głosik za nim.
- Prywatne pokoje Mistrza Eliksirów- odparł nonszalancko.
Zdjął z portretu zaklęcie maskujące, patrząc z rozbawieniem jak złociste oczy bacznie rozglądają się po pomieszczeniu.
- Może być- usłyszał wyrok.
Harry uśmiechnął się z zadowoleniem jednocześnie zastanawiając się gdzie powiesić obraz siostry.
- Odpowiada kominek?- Spytał z wesołym błyskiem w oczach.
- Ujdzie.
Zadowolony niczym małe dziecko podbiegł do kominka. Szybkim ruchem usunął jakieś papiery a następnie obraz martwej natury. Wyczyścił ścianę zaklęciem.
- A teraz?
- Lepiej.
Skupił się na portrecie Leonii, po czym umieścił ja w odpowiednim miejscu.
- Bardziej w prawo- zarządziła.- Do dołu… idealnie.
- Prawie- poprawił.
Wyjął różdżkę, po czym wskazał ramę i używając dużej ilości magii transmutował ją w czyste złoto. Zatoczył się wyczerpany, ale był też usatysfakcjonowany swoim dziełem.
- Teraz jest idealnie.
- Usiądź zanim zemdlejesz… Mówiłem, że to ciało nie nadaje się na razie da tak dużych napięć
Usłuchał czując jak robi mu się słabo. Z ulgą zatopił się w jednym z foteli.
- Nie nawiedzę być tak słabym- mruknął.
- Musisz odpocząć.
- Nic mi nie jest- machnął lekceważąco ręką.
Wstał gwałtownie podchodząc do małego barku gdzie poprzednim razem zaobserwował jak Snape przechowywał alkohol. Wybrał jedną z mniej rzucających się w oczy butelek z białego szkła. Bursztynowy płyn zamigotał zachęcająco, więc odkorkował. Powąchał zawartość napawając się bogatym słodki zapach jarzębiny. Po chwili wahania wziął jeszcze szklaneczkę i wrócił na fotel. Nalał sobie.
- Widzę, że ten Snape jest twoim przyjacielem skoro czujesz się u niego jak w swoim domu- piękna twarz Leonii była skrzywiona z niesmakiem.
- Przyjacielem?- Zaśmiał się rozbawiony.- Nie wydaje mi się. Lubię go na swój pokręcony sposób.
- Ciekawe, co mi o tobie opowie…
- Nic, co byś sama nie wywnioskowała- skrzywił się nieznacznie.- Mam jedną prośbę. Przy innych mów do mnie Harry.
- Dlaczego?
- Chce swoją tożsamość zachować w tajemnicy jak najdłużej- zanurzył usta w trunku.- Umm, to jest pyszne!
Pociągnął duży łyk rozkoszując się smakiem i ciepłem, które szybko rozpowszechniało się po jego całym ciele.
- Braciszku?- Szepnęła ponownie zwracając na siebie jego uwagę.- Dlaczego się ukrywasz?
- Wszystko, co znaliśmy minęło- odparł cicho.- Nasza historii została zmieniona. Nikt nie pamięta, jaki byłem.
- Minęło dużo czasu to zrozumiałe.
- Tak myślisz?- Wydął usta.- A jak wyjaśnisz mi, że ludzie nie wiedzą o nas dominujących? Nie wiedzą, czym jest prawdziwa magia? Jak wyjaśnisz mi ten okropny bałagan? Książki mówią same bzdury. Mógłbym nigdy się nie narodzić, nikt by nawet tego nie zauważył.
- Nie mów tak! Rowena była może potężna, ale teraz nie żyje. Nie żyje rozumiesz? Nikt ci nie zagraża.
Dolał więcej do szklanki. Leonia miała rację, nikt mu nie zagrażał. Westchnął ciężko. Jednak to nie było takie proste. Nie miał wystarczająco dużo mocy.
- Jestem słaby, Bri- wyznał.- Jak dziecko które dopiero poznaje nasz świat. Wyczerpują mnie zaklęcia, które kiedyś nie sprawiały mi najmniejszej trudności. A do tego moja samokontrola szwankuje.
- Musisz być cierpliwy- odparła.- Jeśli to cię uspokoi będę milczeć, ale nie nazwę cię tym paskudnym imieniem.
- Co jest z nim nie tak?- jęknął.
- Sal, ono jest okropne! Takie pospolite. Jesteś potomkiem sławnego rodu. Więcej dumy.
- To na razie mój najmniejszy problem.
- Azraelu…
- Mówiłem, że nie znoszę tego imienia.
- Az…
- Bri- warknął.
- Kocham cię, Az- uśmiechnęła się promiennie widząc jego oburzoną minę.
- Ja ciebie też, kwiatuszku- upił następny łyk.- Powiedz mi, co się stało po…
- To było straszne- szepnęła.- Zaczęły krążyć nieprzyjemnie plotki i nikt ze Slytherinów już nie był mile widziany w towarzystwie. To był ciężki okres. Godryk chciał wyrzucić Talmina i miał obiekcje przy Freyi. Omal nie doszło do potyczki między nim a Septimusem a mój Edwin go nawet przeklął. Za każdym razem, gdy ktoś z naszego rodu szedł do Hogwartu omal nie dochodziło do rozlewu krwi. Rowena wściekała się kontrolując nasze dzieci, obawiając się, że któreś będzie do ciebie podobne. Gdybyś widział ich miny, kiedy Perseus pojawił się na Ceremonii Przydziału.- Zaśmiała się do swoich wspomnień.- Skóra zdjęta z swojego wuja. Aż do swoich 16 urodzin był tak niesamowicie do ciebie podobny, później zaczął eksperymentować, był metamorfomagiem. Nie miał lekko w szkole pełnej niechętnych spojrzeń. To smutne, ale już wtedy uczono ich o tym, że byłeś niegodny miana czarodzieja. Początkowo nasze dzieci walczyły z tymi ohydnymi kłamstwami, ale w końcu uległy, w sercach nosząc prawdę.
- To musiało was wykańczać- skulił się na fotelu wbijając wzrok w ledwie migoczący ogień w kominku.
- Było trudno, nie przeczę. Najgorszy bój stoczyliśmy, kiedy nieskazitelna trójka oznajmiła, że Dom Slytherina nie ma prawa istnieć w Hogwarcie. To była zażarta walka poglądowa. Uczniowie nie chcieli opuszczać swojego Domu. Wszystko się skończyło, kiedy Rowena chciała zniszczyć Pokój Wspólny Slytherinu. Zamek osobiście zaprotestował przeciw takim działaniom, zaś Tiara każdego roku nieugięcie wysyłała uczniów do twojego Domu. Tata dokończył Komnatę Tajemnic a ja zabezpieczyłam twój pokój. Nie mogliśmy wynieść twoich rzeczy. Hogwart protestował bardzo gwałtownie przy każdej próbie. Zastały w nim dzieła twojego życia.
- A wasze obrazy?- Spytał, kiedy umilkła.
- Zniszczyli je, ale Zamek je odnowił- odparła.- Wtedy rozdzielono nas. Mijały lata a Wiedźma wpadła na genialny pomysł jak cię całkowicie skompromitować. Napisała całą historię od początku zmieniając fakty i nazywając cię Mrocznym Magiem, mordercą i szaleńcem. Nie mieliśmy na to wpływu. Jeśli ktoś okazywał niezadowolenie został poddawany Dimentis.
- To moje zaklęcie- uniósł się delikatnie na łokciach czując jak coś ściska go w klatce piersiowej.- Uznałem je za nieodpowiednie do nauki kogokolwiek. To czysta Czarna Magia.
- Nie zawahała się.
- A była taka przeciwna- ta zdrada zapiekła mocniej niż chciał przyznać. Rowena gardziła jego sztuką.- Zawsze mnie kontrolowała. Upominała.
- A jednak. Nie zawahała się. Wszyscy jej uwierzyli. Jednak to zaklęcie wyniszczyło jej ciało i umysł. Umierała boleśnie długie tygodnie.
- Tak kończy się ignorancja- podsumował ponownie wygodnie układając się na fotelu.
- Jej czar podziałał na wszystkich. Nawet na naszych. Ci, którzy cię znali i pamiętali zdołali się ochronić, ale młodsi już nie. Stali się aroganccy pełni gniewu… Vendetta się rozpoczęła. Z pokolenia na pokolenie prawda zostawała zapomniana, lecz chęć zemsty przetrwała w naszych potomkach.
- Tak bardzo chciałbym cofnąć czas- zniżył głos czując niebezpieczne szczypanie w gardle i kącikach oczu.
- Dobrze, że nie możesz- oświadczyła.- To jest twój czas. To jest twoje życie.
- To wy nim byliście- zaprzeczył gorliwie.
- Kiedyś tak.
- Ten czas nie należy do mnie tylko do Voldemorta- uparcie nie dawał za wygarnął.- Ale znajdę swój. Oczyszczę dobre imię Slytherinów.
- Tak jak powinno być.
Zapadła cisza. Co miało być powiedziane zostało, na resztę przyjdzie czas.
Harry czuł się potwornie. Jego rodzina cierpiała tyle stuleci a on nie miał o bym bladego pojęcia. Warknął sfrustrowany zamykając oczy.
Muszę znaleźć swój czas. Muszę się zemścić. Za wszelką cenę.- Jęknął przypominając sobie o Tomie.- Ostatni z rodu, po nim nie było już nikogo. A Voldemort przestał być już człowiekiem.
Otulił się szczelnie szatą starając się nie myśleć o przyszłości. Cicha melodia przebiła się przez ponure myśli pozwalając się mu zrelaksować.
Leonia uśmiechnęła się łagodnie widząc wyczerpanego brata. Bardzo się cieszyła z jego powrotu a jednocześnie martwiła się o jego umysł. Salazar mógł się załamać niszcząc wszystko wokół jak i siebie samego. Zaczęła nucić starą melodię. Tą samą, która zawsze śpiewali mając jakieś zmartwienie. Długo nie musiała czekać na efekty. Spokojny, równy oddech Salazara powiedział jej o tym, że zasnął.

Severus był zmęczony. Marzył już tylko o szybkiej kąpieli i ciepłym łóżku. To był dla niego wyczerpujący dzień. Najpierw lekcję później szlabany a na domiar złego został wezwany przez Czarnego Pana, który zaradzał od niego eliksirów. Kiedy zaś wrócił do zamku Dumbledore zażyczył sobie pełnego raportu.
Westchnął z rezygnacją. Czasami chciałby rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać. Wszedł do swoich komnat. Panował w nich półmrok, więc z irytacja machnął w stronę komina rozniecając płomienie. Wtedy zauważył kogoś na jednym z foteli. Wycelował różdżka na intruza.
- Nie radzę- usłyszał za sobą cichy nieznoszący sprzeciwu głos.
Odwrócił się błyskawicznie twarzą do portretu. W pierwszej chwili zamarł oczarowany pięknem kobiety, lecz szybko się opanował.
- Skąd się tu wzięłaś?- Spytał niemiło.
- Cicho- syknęła a jej złote oczy błyszczały groźnie.- Ty jesteś Snape?
- Tak?- Odparł uważnie się jej przyglądając.
- Więc miło mi cię poznać. Nazywam się Leonia Artemis Pendragon z rodu Slytherinów.
Mężczyzna zmarszczył brwi ponownie się jej przyglądając. Nigdzie nie było zapisu o tym jak mogłaby wyglądać ani że nosiła nazwisko Pendragon. To było bardziej niż zastanawiające.
- Severus Snape- ukłonił się lekko nie spuszczając z niej czujnego spojrzenia.
- Bri- cichy szept od strony fotela przerwał ciszę.
- Potter?!- Wykrzyknął Snape skupiając na nim uwagę.
- Mówiła cicho- syknęła kobieta.- Musi odpocząć.
- Jasne, czemu nie?- Zakpił.- Ale dlaczego w moim salonie?
- Az, nadużył swojej magii.
- Az?
- Odmówiłam wymawiania jego okropnego imienia- wyjaśniła wspaniałomyślnie.- Skrót Az pochodzi od imienia Azrael. Powinien być zaszczycony. To imię należało do mojego przodka, jednego z pierwszych rodu, Slytherinów.
- Tak powinien- zerknął na śpiącego chłopaka.- Ciekawe jak on się tu dostał? Zmieniłem hasło.
- O to musisz już pytać naszego śpiocha- zaśmiała się cicho.- Czuje się tu bezpiecznie.
- Ciekawe, dlaczego?- Snape odprężył się odrobinę chowając różdżkę.- Nigdy nie dałem mu do tego powodu.
- Może dałeś ale nie zdajesz sobie z tego sprawy- podsunęła z rozbawieniem.
- Wątpię.
- Och, cicho już bądźcie. Zbudzicie go- ofuknął ich rozzłoszczony Ven.
- Oby nie- przytaknęła.- Późno już. Jeśli pozwolisz ja również pójdę spać.
- Oczywiście- skłonił się ponownie.- Dobranoc, pani.
- Dobranoc, Severusie.
Obraz zmętniał a oblicze pięknej Leonii zastało zastąpione wiszącym błaznem na tle roztrzaskanego drzewa.
Snape zamrugał zaskoczony. Znał doskonale ten obraz. Jedyny w całym zamku, który się nie poruszał. Westchnął zniechęcony. Przywołał jeden z koców, po czym okrył nim śpiącego Pottera.
To był naprawdę ciężki dzień. Musi się przespać.

*Bri
Cel. (Celtycki) irlandzka królowa baśniowych istot.
Dimentis
Łac. Dicio [władza, rząd, panowanie, kontrola] Mentis [myśl, wyobraźnia]

Angel, dowiedzą się kiedyś.
Cicha, niedługo się wyjaśnia motywy Roweny.
Zmienna, czyli to dobry znak dla mnie:)
Anonimowy (nie było podpisu), uwierz można. Nawet w dzisiejszych czasach dzieją się podobne rzeczy, ja tylko posunęłam się krok dalej w tworzeniu tej historii.
Set, na razie nie odwiedzi i nie naprawi tych ksiąg, ale później będzie je miał:) O Dropsie nie zapomniałam, ale na razie jego plany są Ściśle Tajne. 

5 komentarzy:

  1. Ja też tak jak Sal, nie lubię poniedziałków ;]
    Cieszę się, że odnalazł siostrę nawet jeśli tylko na portrecie a wygląda na to, że Sev zaczął już bardziej tolerować jego obecność i chyba się czegoś domyśla, po rozmowie z Leonią.
    To co Az zrobił Hermionie było wredne, ale chyba mogę go zrozumieć. Zaczęłam ją lubić, przestała być wścibska i zachowywać się jak wszechwiedząca.
    Mam nadzieje, że dostanie później jakąś bardziej znaczną rolę niż tylko wyrodnej przyjaciółki xd
    Pzdr i Życzę weny,
    nie mogę sie doczekać cd.
    Seth

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział ciekawy(zresztą jak każdy poprzedni)Mam tylko jedno pytanko... Kiedy zacznie się akcja?? Doczekać się już nie mogę ;D Odnalazł siostrę i już nie będzie tak osamotniony. Czekam na next. Weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja cię... Bosko!
    Wredna wiedźma Rovena! Jak śmiała!? I Helga! Ale Hogwart wie co dobre ;)
    Szacunek dla murów szkoły. Szlam wylać na Słynną Nieskazitelną Trójcę Założycieli!

    Czekam na dalsze rozdziały ;P
    Pozdrawiam,
    Cicha

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie lubię poniedziałków. Wydaje mi się, że będę tutaj częstym gościem :D
    Czekam na nexta z niecierpliwością <3 <3 <3
    Sayo~! Nara~!
    Narya

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Już miałam nadzieję, że jednak pozwolisz nam na chwilę chociaż pocieszyć się Hermioną, która właściwie to nie zachowuje się tutaj, tak do końca jak ona. Poczekała, nie nagabywała, była miła, ale nie natrętna. Eh, naprawdę liczyłam, że jej tak nie odepchniesz. Nie aż tak. Byłaby tu idealna dla Draco, choć prawdę mówiąc nie znoszę tego pairingu... W każdym razie miło, że Harry alias Sal dobrze się czuje u Severusa. Bezpiecznie. Och... cóż, nie jest niczym dziwnym, że ta dwójka, to mój ideał, więc z wytęsknieniem będę czekać na jakieś rozwinięcie tej ich przyjaźni. A później na coś więcej. Czy, kiedy Sev usłyszał Pendragon, cos mu się skojarzyło z jego chrześniakiem? Czy to jeszcze nie ten etap? Dobra, bo zaczynam ględzić. Chcę więcej Harry'ego w Salu(okaże się chociaż, że Harry jest jakimś potomkiem i dzięki temu Sal mógł się właśnie w nim przebudzić? Czy to po prostu kwestia duszy Voldzia?) Pozdrawiam, Justa

    OdpowiedzUsuń