Muszę Was przeprosić za tak długą przerwę. Niestety to był
piekielny dla mnie tydzień. Wylądowałam w szpitalu z zatruciem a kiedy nareszcie
wyszłam to mój brat wczoraj miał wypadek. Na szczęście nic się nikomu nie
stało, tylko samochód skasowany. Więc z tej okazji ostrzegam tych, którzy mają
lub zamierzają mieć prawo jazdy. Proszę zachowajcie ostrożność.
Leonia
Pendragon
Poniedziałek nie należał do jego ulubionych dni. Właściwie
nie miał żadnego ulubionego dnia.
Nadal obolały po swoim wybuchu i nadal senny, wstał by
powitać nowy dzień. Nie czekając na nikogo szybko uporał się z poranną toaletą,
a następnie wolnym krokiem udał się do Wielkiej Sali na śniadanie. Stłumił
ziewnięcie, siadając na jednaj z ławek.
- Cześć, Harry.
Lekko rozkojarzony uniósł głowę by zobaczyć siadającą
naprzeciwko niego Hermionę Granger.
- Dzień dobry- mruknął, ponownie koncentrując się na
poszukiwaniu kawy.
Hermiona zamaskował uśmiech, który chciał rozjaśnić jej
twarz. Harry nareszcie nie potraktował ja wrogo. Przelewitowała dzbanek kawy
stojący do tej pory bezpiecznie kilka metrów dalej w stronę Pottera.
- Proszę- uśmiechnęła się nieśmiało.
Harry szybko sprawdził czy nic niepożądanego przypadkiem nie
znajduje się w kawie, po czym przyjął dzbanek. Przymknął z rozkoszy powieki,
kiedy przyjemny mocny aromat podrażnił jego węch. Jego twarz rozjaśnił
delikatny uśmiech.
- Jak sobie radzisz?- Spytała.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że Harry się
zmienił. Wolał samotny tryb życia i książki, co ją bardzo zaskoczyło. Nie
rozmawiali ze sobą od rozpoczęcia roku szkolnego. To nie tak, że nie chciała,
ale czuła, że Harry potrzebuje chwili dla siebie. Dzięki temu mogła go
spokojnie poobserwować, kiedy siadał w bibliotece odrabiając prace domowe lub
po prostu czytając. Zauważyła jego zainteresowanie historią a także jego
gniewne marszczenie brwi jakby się z czymś nie zgadzał.
Była również zdumiona jego pojawieniem się na lekcjach
numerologii i starożytnych run oraz jego zdumiewającą wiedzą w dziedzinie tych
przedmiotów. Była ciekawa, cierpliwa a do tego coraz bardziej zdeterminowana by
znaleźć odpowiedzi na swoje pytania.
- Dobrze- odpowiedział, robiąc jednocześnie kanapkę z serem
i szczypiorkiem.
- Jeśli mogłabym ci jakoś pomóc…- zająknęła się widząc jego
chłodne spojrzenie.
- Nie potrzebuje pomocy.
- Och…- wbiła wzrok w swój talerz.- Wiesz, cieszę się, że w
końcu korzystasz z swojego daru wężomowy.
Dłoń z kanapka zatrzymały się tuż przed ustami Harry’ego.
Nie spodziewał się takiego wyznania po kimś z Gryffindoru a w szczególności nie
po mugolaczce.
- Ach, tak?- Uniósł jedną brew w geście niedowierzania.
- Tak- wymamrotała.- Widzisz… Wiedziałam o takich ochronnych
artefaktach, które podlegają wężomowie, tylko nie chciałam o tym mówić.
- Dlaczego?
- Harry, naprawdę.- Westchnęła.- Ty i Ron byliście
uprzedzeni. Wszystko, co się z tym wiązało wprowadzało go w furię, a ty
ignorowałeś to. Więc milczałam.
- Rozumiem. Jak zauważyłaś, teraz zamierzam korzystać ze
swojego daru.
- Tak, cieszę się- uśmiechnęła się promiennie.- Harry?
- Tak?
- Znajdziesz dla mnie chwilę czasu po lekcjach?- Harry
poczuł jak Ven przesuwa się niespokojnie bliżej jego lewego ucha.- To ważne.
Chce ci coś pokazać.
Szmaragdowo-zielone oczy spojrzały na nią podejrzliwie.
Salazar chciał ją zignorować, kazać jej trzymać się daleka, ale zignorował to
uczucie. Pamiętał, że dziewczyna była dość pomocna jak na szlamę.
Niechętnie przytaknął ruchem głowy na znak zgody, po czym
wstał z zamiarem opuszczenia Wielkiej Sali.
- Idę z tobą- zdecydowała dziewczyna.
Nastolatek przyjął taktykę ignorowania niechcianego
towarzystwa. W między czasie przyłączył się do nich Weasley, co jeszcze
bardziej zirytowało Salazara.
Na eliksirach został poczęstowany dwoma zaciekawionymi
spojrzeniami posłanymi mu przez Snape’a i Malfoya, w odpowiedzi, na które tylko
przewrócił oczami.
Po zielarstwie udał się do wieży by się odświeżyć i
przebrać, a jednocześnie odetchnąć od natrętnego towarzystwa. Przez chwilę
nawet rozważał zostanie w pokoju, lecz ostatecznie wygrała ciekawość.
Znalazł Hermionę w Pokoju Wspólnym, gdzie siedziała w jednym
z foteli. Podszedł.
- Co chciałaś mi pokazać?- Spytał cicho.
Podskoczyła zaskoczona, a gdy go ujrzała odetchnęła z ulgą.
- Przestraszyłeś mnie- szepnęła.- Chodź.
Przeklinając swoja głęboko zakorzenioną ciekawość poszedł za
nią do wyjścia a następnie korytarzem na trzecie piętro.
- Znalazłam to miejsce przez przypadek jakiś czas temu-
zaczęła tłumaczyć prowadząc go w stronę jednego z obrazów.
- Jak dawno temu?
- W tamtym roku- szepnęła.- Po balu.
- Więc czemu nam nie powiedziałaś?
- Zaraz zrozumiesz- zatrzymali się przed obrazem błazna
powieszonego za jedną z nogę.- Śmierć jest tylko początkiem.
Harry uniósł brew patrząc jak malowidło się rozpływa
ukazując wizerunek pięknej młodej dziewczyny o kruczoczarnych włosach
przeplatanych złotymi pasemkami. Jej blada cera doskonale podkreślała delikatne
rysy twarzy, a złociste oczy tajemniczości i niezwykłości.
- Och, witaj Hermiono- dźwięczny, miły dla ucha głos
rozbrzmiał w korytarzu.
- Leonia- Harry jęknął zszokowany, nie mogąc uwierzyć w to
co widzi.
- Przyprowadziłaś przyjaciela- warknęła piękność.- Nie taka
była umowa.
- Teresinie… Leonii to ty?…
- Jak mnie nazwałeś bękarcie?!
- Leonio Artemis Pendragon z rodu Slytherinów, uważaj na
słowa albo wyszoruje ci usta pokrzywą- oświadczył mrużąc groźnie brwi.
Kobieta zamrugała a na jej pięknej twarzy wymalowało się
zdumienie.
- Kim jesteś?- Szepnęła cichym głosem.
- Jakie to smutne Leonii- przeszedł na
wężomowę, nadal patrząc na nią z niedowierzaniem.- Moja mała siostrzyczka… Mój
kwiat… Moja mała Bri.
- To.. To nie możliwe- jej głos
zadrżał do nadmiaru emocji.- Nie zwódź mnie, głupie dziecko. Nie igraj ze
mną!
- Nadal uważaj, że jesteś słodka, kiedy się
złościsz- uśmiechnął się z czułością.- Sep również tak uważał.
- Salazar?…- Spytała nie pewnie- To
naprawdę ty?
- Harry? Skąd wiesz jak ona ma na imię?- Natarczywe pytanie
Hermiony zwróciło jego uwagę, zmuszając go do skupienia na niej uwagi.
- Jak ją znalazłaś?- Spytał.
- Och, przechodziłam, kiedy usłyszałam jak śpiewa-
dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.- Leonia ma taki piękny głos, a tylko ona
mogła śpiewać, gdyż na tym piętrzę nie ma innych obrazów.
- Rozumiem.
Harry nie mógł pojąc, jakim sposobem ta dziewczyna,
mugolaczka, szlama była w stanie odnaleźć jego siostrę. Ciekawiło go to jak i
złościło.
Obraz jego małej Bri wisiał osamotniony w tym korytarzu od
bóg wie, kiedy, więc miała prawo do rozmowy z kimkolwiek. Tylko, że teraz miała
z powrotem swojego brata, który ją stąd zabierze.
Uniósł wolno lewą dłoń na wysokość twarzy Hermiony.
- Animalecturi- szepnął wkradając się w niechroniony umysł.
Szybko przejrzał wspomnienia dziewczyny i stosując Oblivite
wymazał z jej pamięci dzisiejsze wydarzenie. Wpoił jej również niechęć do tego
miejsca, sprawiając, że nie była już tak zafascynowana Leonią. Na koniec przy
pomocy małej sugestii kazał jej iść do biblioteki, po czym wycofał się z jej
umysłu.
Granger spojrzała na niego zdezorientowana.
- Och, Harry? Co my tu robimy?
- Ja podziwiam obraz- odparł obojętnie.- Ale co ty tu robisz
to nie wiem.
- Och. Pójdę już. Muszę odrobić pracę domową. Zobaczymy się
później?
- Tak oczywiście- odparł od niechcenia.
- Tylko jedna osoba potrafi tak namieszać w
ludzkim umyśle.- Oczy Leonii Pendragon obserwowały go bardzo uważnie
podczas całego zajścia.- Jednak Rowena nie zdołała powstrzymać cię
przed odrodzeniem.
- Tak- mruknął a jego usta wygięły się w szczerym uśmiechu.-
Jednak namieszała dostatecznie.
- Próbowaliśmy ją powstrzymać- oblicze jego siostry
spochmurniało.- Nie słuchała nas opętana swoimi wizjami. Nadal tego nie
rozumiem.
- Opowiem ci- obiecał.- Ale nie tutaj.
- Mojego obrazu nie da się przenieść. Helga już o to
zadbała.
- Zapomniałaś? Jestem jednym z założycieli. Zamek stęskniony
mojej obecności pomoże mi w tym.
- Tego Wiedźma nigdy nie mogła zmienić- odpowiedziała z
promiennym uśmiechem.- Tak się cieszę, że cię widzę, Az.
- Wiesz, że nie znoszę tego zdrobnienia- nachmurzył się.
- Tak wiem- zaśmiała się perliście.- A ponoć kiedyś je
uwielbiałeś, Azraelu.
- Przypominam, że moje pierwsze imię brzmi Salazar.
- Wiem, Az.
- Bri?...
- Tak?
- Cieszę się, że cię widzę. Już myślałem, że zostałem
całkowicie sam, że to, co pamiętam to tylko moja wyobraźnia. Że oszalałem.
- Nie oszalałeś. Rowena to zaplanowała.
- A Sep? Jego obraz też powinien tu być.
- Został przeniesiony- odparła ze smutkiem.- Nie wiem gdzie.
- Znajdę go- obiecał.- I znowu będziemy razem.
- Tak..
Salazar podszedł bliżej dotykając dłońmi starej zniszczonej
ramy. Zamknął oczy koncentrując się na pasmach magii tuz za ścianą. Chwycił mocniej,
przesyłając jednocześnie swoją moc, jednak nic się nie działo. Odsunął się z
trudem łapiąc oddech.
- Helga była dobra w ego typu zaklęciach- w głosi Leonii
pobrzmiewał podziw jak i rozczarowanie.
- Ta część zamku jest uśpiona- odparł.- Nie odpowiada na
moje wezwanie.
- To nic. Zawsze mnie tu znajdziesz.
Nie odpowiedział ponownie dotykając ramy. Skoncentrował się
wychwytując te delikatne magiczne pasma, po czym przelał w nie swoją moc.
Powoli Hogwart zaczął odpowiadać, najpierw sennie a później z radością
przyjmując jego obecność.
Umysł Salazara został zalany pozytywnymi uczuciami a sam
zamek zapewniał go o swojej tęsknocie i oddaniu. Hogwart cieszył się z jego powrotu,
przez co był skłonny zrobić dla niego wszystko, czego by tylko zapragnął. A pragnąłby
portret Bri został uwolniony.
Magia zakotłowała się wokół ramy i niczym fale rozchodziła
się po kamiennym murze wprawiając go w ruch. Czar prysł. Obraz zaciążył
Harry’emu w rękach. Magia się uspokoiła.
- Udało się- szepnął tracąc jednocześnie równowagę.
Od upadku uchroniła go szybka reakcja Vena, który zniwelował
wagę obrazu.
- Jesteś tak głupi jak gumochłon-
zasyczał rozeźlony.- Nie możesz tak frasować tego ciała.
Wykończysz się.
- To nic- odparł rzucając na portret zaklęcie lewitujące i
kamuflujące.- Zabieram cię w bezpieczne miejsce.
- Twoja komnata?
- Zniszczona.
- Z-zniszczona?! Jak to się stało?!- W głosie jego siostry
pobrzmiewały nutki histerii.
- Nie wiem. Kiedy do niego wszedłem był zniszczony.
- A sam zniszczyłeś go jeszcze bardziej-
skomentował jego strażnik.
- Zamknij się, Ven- warknął, na co został nagrodzony
obrażonym parsknięciem.
- Fea?
- Nie żyje. A teraz cicho, bo muszę cię przemycić.
- Och…
Kąciki jego ust uniosły się w słabym uśmiechu. Nieśpiesznie
ruszył w stronę lochów zastanawiając się jednocześnie jak wyjść zwycięsko z konfrontacji,
która go czekała. Jego twarz przybrała złośliwy wyraz. To będzie zabawne.
Wszedł bez problemu do klasy eliksirów a następnie do
znajomego już salonu.
- Snape, jesteś tu?- Zawołał jednak odpowiedziała mu cisza.
Wzruszył ramionami.- Trudno.
- Gdzie jesteśmy?- Szepnął cichy głosik za nim.
- Prywatne pokoje Mistrza Eliksirów- odparł nonszalancko.
Zdjął z portretu zaklęcie maskujące, patrząc z rozbawieniem
jak złociste oczy bacznie rozglądają się po pomieszczeniu.
- Może być- usłyszał wyrok.
Harry uśmiechnął się z zadowoleniem jednocześnie
zastanawiając się gdzie powiesić obraz siostry.
- Odpowiada kominek?- Spytał z wesołym błyskiem w oczach.
- Ujdzie.
Zadowolony niczym małe dziecko podbiegł do kominka. Szybkim
ruchem usunął jakieś papiery a następnie obraz martwej natury. Wyczyścił ścianę
zaklęciem.
- A teraz?
- Lepiej.
Skupił się na portrecie Leonii, po czym umieścił ja w
odpowiednim miejscu.
- Bardziej w prawo- zarządziła.- Do dołu… idealnie.
- Prawie- poprawił.
Wyjął różdżkę, po czym wskazał ramę i używając dużej ilości
magii transmutował ją w czyste złoto. Zatoczył się wyczerpany, ale był też
usatysfakcjonowany swoim dziełem.
- Teraz jest idealnie.
- Usiądź zanim zemdlejesz… Mówiłem, że to ciało
nie nadaje się na razie da tak dużych napięć
Usłuchał czując jak robi mu się słabo. Z ulgą zatopił się w
jednym z foteli.
- Nie nawiedzę być tak słabym- mruknął.
- Musisz odpocząć.
- Nic mi nie jest- machnął lekceważąco ręką.
Wstał gwałtownie podchodząc do małego barku gdzie poprzednim
razem zaobserwował jak Snape przechowywał alkohol. Wybrał jedną z mniej
rzucających się w oczy butelek z białego szkła. Bursztynowy płyn zamigotał zachęcająco,
więc odkorkował. Powąchał zawartość napawając się bogatym słodki zapach
jarzębiny. Po chwili wahania wziął jeszcze szklaneczkę i wrócił na fotel. Nalał
sobie.
- Widzę, że ten Snape jest twoim przyjacielem skoro czujesz
się u niego jak w swoim domu- piękna twarz Leonii była skrzywiona z niesmakiem.
- Przyjacielem?- Zaśmiał się rozbawiony.- Nie wydaje mi się.
Lubię go na swój pokręcony sposób.
- Ciekawe, co mi o tobie opowie…
- Nic, co byś sama nie wywnioskowała- skrzywił się
nieznacznie.- Mam jedną prośbę. Przy innych mów do mnie Harry.
- Dlaczego?
- Chce swoją tożsamość zachować w tajemnicy jak najdłużej-
zanurzył usta w trunku.- Umm, to jest pyszne!
Pociągnął duży łyk rozkoszując się smakiem i ciepłem, które
szybko rozpowszechniało się po jego całym ciele.
- Braciszku?- Szepnęła ponownie zwracając na siebie jego
uwagę.- Dlaczego się ukrywasz?
- Wszystko, co znaliśmy minęło- odparł cicho.- Nasza
historii została zmieniona. Nikt nie pamięta, jaki byłem.
- Minęło dużo czasu to zrozumiałe.
- Tak myślisz?- Wydął usta.- A jak wyjaśnisz mi, że ludzie
nie wiedzą o nas dominujących? Nie wiedzą, czym jest prawdziwa magia? Jak
wyjaśnisz mi ten okropny bałagan? Książki mówią same bzdury. Mógłbym nigdy się
nie narodzić, nikt by nawet tego nie zauważył.
- Nie mów tak! Rowena była może potężna, ale teraz nie żyje.
Nie żyje rozumiesz? Nikt ci nie zagraża.
Dolał więcej do szklanki. Leonia miała rację, nikt mu nie
zagrażał. Westchnął ciężko. Jednak to nie było takie proste. Nie miał
wystarczająco dużo mocy.
- Jestem słaby, Bri- wyznał.- Jak dziecko które dopiero
poznaje nasz świat. Wyczerpują mnie zaklęcia, które kiedyś nie sprawiały mi
najmniejszej trudności. A do tego moja samokontrola szwankuje.
- Musisz być cierpliwy- odparła.- Jeśli to cię uspokoi będę
milczeć, ale nie nazwę cię tym paskudnym imieniem.
- Co jest z nim nie tak?- jęknął.
- Sal, ono jest okropne! Takie pospolite. Jesteś potomkiem sławnego
rodu. Więcej dumy.
- To na razie mój najmniejszy problem.
- Azraelu…
- Mówiłem, że nie znoszę tego imienia.
- Az…
- Bri- warknął.
- Kocham cię, Az- uśmiechnęła się promiennie widząc jego
oburzoną minę.
- Ja ciebie też, kwiatuszku- upił następny łyk.- Powiedz mi,
co się stało po…
- To było straszne- szepnęła.- Zaczęły krążyć nieprzyjemnie
plotki i nikt ze Slytherinów już nie był mile widziany w towarzystwie. To był
ciężki okres. Godryk chciał wyrzucić Talmina i miał obiekcje przy Freyi. Omal
nie doszło do potyczki między nim a Septimusem a mój Edwin go nawet przeklął.
Za każdym razem, gdy ktoś z naszego rodu szedł do Hogwartu omal nie dochodziło
do rozlewu krwi. Rowena wściekała się kontrolując nasze dzieci, obawiając się,
że któreś będzie do ciebie podobne. Gdybyś widział ich miny, kiedy Perseus
pojawił się na Ceremonii Przydziału.- Zaśmiała się do swoich wspomnień.- Skóra
zdjęta z swojego wuja. Aż do swoich 16 urodzin był tak niesamowicie do ciebie
podobny, później zaczął eksperymentować, był metamorfomagiem. Nie miał lekko w
szkole pełnej niechętnych spojrzeń. To smutne, ale już wtedy uczono ich o tym,
że byłeś niegodny miana czarodzieja. Początkowo nasze dzieci walczyły z tymi
ohydnymi kłamstwami, ale w końcu uległy, w sercach nosząc prawdę.
- To musiało was wykańczać- skulił się na fotelu wbijając
wzrok w ledwie migoczący ogień w kominku.
- Było trudno, nie przeczę. Najgorszy bój stoczyliśmy, kiedy
nieskazitelna trójka oznajmiła, że Dom Slytherina nie ma prawa istnieć w
Hogwarcie. To była zażarta walka poglądowa. Uczniowie nie chcieli opuszczać
swojego Domu. Wszystko się skończyło, kiedy Rowena chciała zniszczyć Pokój
Wspólny Slytherinu. Zamek osobiście zaprotestował przeciw takim działaniom, zaś
Tiara każdego roku nieugięcie wysyłała uczniów do twojego Domu. Tata dokończył
Komnatę Tajemnic a ja zabezpieczyłam twój pokój. Nie mogliśmy wynieść twoich
rzeczy. Hogwart protestował bardzo gwałtownie przy każdej próbie. Zastały w nim
dzieła twojego życia.
- A wasze obrazy?- Spytał, kiedy umilkła.
- Zniszczyli je, ale Zamek je odnowił- odparła.- Wtedy
rozdzielono nas. Mijały lata a Wiedźma wpadła na genialny pomysł jak cię
całkowicie skompromitować. Napisała całą historię od początku zmieniając fakty
i nazywając cię Mrocznym Magiem, mordercą i szaleńcem. Nie mieliśmy na to
wpływu. Jeśli ktoś okazywał niezadowolenie został poddawany Dimentis.
- To moje zaklęcie- uniósł się delikatnie na łokciach czując
jak coś ściska go w klatce piersiowej.- Uznałem je za nieodpowiednie do nauki
kogokolwiek. To czysta Czarna Magia.
- Nie zawahała się.
- A była taka przeciwna- ta zdrada zapiekła mocniej niż
chciał przyznać. Rowena gardziła jego sztuką.- Zawsze mnie kontrolowała.
Upominała.
- A jednak. Nie zawahała się. Wszyscy jej uwierzyli. Jednak
to zaklęcie wyniszczyło jej ciało i umysł. Umierała boleśnie długie tygodnie.
- Tak kończy się ignorancja- podsumował ponownie wygodnie
układając się na fotelu.
- Jej czar podziałał na wszystkich. Nawet na naszych. Ci,
którzy cię znali i pamiętali zdołali się ochronić, ale młodsi już nie. Stali się
aroganccy pełni gniewu… Vendetta się rozpoczęła. Z pokolenia na pokolenie
prawda zostawała zapomniana, lecz chęć zemsty przetrwała w naszych potomkach.
- Tak bardzo chciałbym cofnąć czas- zniżył głos czując
niebezpieczne szczypanie w gardle i kącikach oczu.
- Dobrze, że nie możesz- oświadczyła.- To jest twój czas. To
jest twoje życie.
- To wy nim byliście- zaprzeczył gorliwie.
- Kiedyś tak.
- Ten czas nie należy do mnie tylko do Voldemorta- uparcie
nie dawał za wygarnął.- Ale znajdę swój. Oczyszczę dobre imię Slytherinów.
- Tak jak powinno być.
Zapadła cisza. Co miało być powiedziane zostało, na resztę
przyjdzie czas.
Harry czuł się potwornie. Jego rodzina cierpiała tyle
stuleci a on nie miał o bym bladego pojęcia. Warknął sfrustrowany zamykając
oczy.
Muszę znaleźć swój czas. Muszę się zemścić. Za wszelką cenę.-
Jęknął przypominając sobie o Tomie.- Ostatni z rodu, po nim nie było już
nikogo. A Voldemort przestał być już człowiekiem.
Otulił się szczelnie szatą starając się nie myśleć o
przyszłości. Cicha melodia przebiła się przez ponure myśli pozwalając się mu
zrelaksować.
Leonia uśmiechnęła się łagodnie widząc wyczerpanego brata.
Bardzo się cieszyła z jego powrotu a jednocześnie martwiła się o jego umysł.
Salazar mógł się załamać niszcząc wszystko wokół jak i siebie samego. Zaczęła nucić
starą melodię. Tą samą, która zawsze śpiewali mając jakieś zmartwienie. Długo
nie musiała czekać na efekty. Spokojny, równy oddech Salazara powiedział jej o tym,
że zasnął.
Severus był zmęczony. Marzył już tylko o szybkiej kąpieli i
ciepłym łóżku. To był dla niego wyczerpujący dzień. Najpierw lekcję później
szlabany a na domiar złego został wezwany przez Czarnego Pana, który zaradzał
od niego eliksirów. Kiedy zaś wrócił do zamku Dumbledore zażyczył sobie pełnego
raportu.
Westchnął z rezygnacją. Czasami chciałby rzucić to wszystko
w cholerę i wyjechać. Wszedł do swoich komnat. Panował w nich półmrok, więc z
irytacja machnął w stronę komina rozniecając płomienie. Wtedy zauważył kogoś na
jednym z foteli. Wycelował różdżka na intruza.
- Nie radzę- usłyszał za sobą cichy nieznoszący sprzeciwu
głos.
Odwrócił się błyskawicznie twarzą do portretu. W pierwszej
chwili zamarł oczarowany pięknem kobiety, lecz szybko się opanował.
- Skąd się tu wzięłaś?- Spytał niemiło.
- Cicho- syknęła a jej złote oczy błyszczały groźnie.- Ty
jesteś Snape?
- Tak?- Odparł uważnie się jej przyglądając.
- Więc miło mi cię poznać. Nazywam się Leonia Artemis
Pendragon z rodu Slytherinów.
Mężczyzna zmarszczył brwi ponownie się jej przyglądając.
Nigdzie nie było zapisu o tym jak mogłaby wyglądać ani że nosiła nazwisko
Pendragon. To było bardziej niż zastanawiające.
- Severus Snape- ukłonił się lekko nie spuszczając z niej
czujnego spojrzenia.
- Bri- cichy szept od strony fotela przerwał ciszę.
- Potter?!- Wykrzyknął Snape skupiając na nim uwagę.
- Mówiła cicho- syknęła kobieta.- Musi odpocząć.
- Jasne, czemu nie?- Zakpił.- Ale dlaczego w moim salonie?
- Az, nadużył swojej magii.
- Az?
- Odmówiłam wymawiania jego okropnego imienia- wyjaśniła
wspaniałomyślnie.- Skrót Az pochodzi od imienia Azrael. Powinien być
zaszczycony. To imię należało do mojego przodka, jednego z pierwszych rodu,
Slytherinów.
- Tak powinien- zerknął na śpiącego chłopaka.- Ciekawe jak
on się tu dostał? Zmieniłem hasło.
- O to musisz już pytać naszego śpiocha- zaśmiała się
cicho.- Czuje się tu bezpiecznie.
- Ciekawe, dlaczego?- Snape odprężył się odrobinę chowając
różdżkę.- Nigdy nie dałem mu do tego powodu.
- Może dałeś ale nie zdajesz sobie z tego sprawy- podsunęła
z rozbawieniem.
- Wątpię.
- Och, cicho już bądźcie. Zbudzicie go-
ofuknął ich rozzłoszczony Ven.
- Oby nie- przytaknęła.- Późno już.
Jeśli pozwolisz ja również pójdę spać.
- Oczywiście- skłonił się ponownie.- Dobranoc, pani.
- Dobranoc, Severusie.
Obraz zmętniał a oblicze pięknej Leonii zastało zastąpione
wiszącym błaznem na tle roztrzaskanego drzewa.
Snape zamrugał zaskoczony. Znał doskonale ten obraz. Jedyny
w całym zamku, który się nie poruszał. Westchnął zniechęcony. Przywołał jeden z
koców, po czym okrył nim śpiącego Pottera.
To był naprawdę ciężki dzień. Musi się przespać.
*Bri
Cel. (Celtycki) irlandzka królowa baśniowych istot.
Dimentis
Łac. Dicio [władza, rząd, panowanie, kontrola] Mentis [myśl,
wyobraźnia]
Angel, dowiedzą się kiedyś.
Cicha, niedługo się wyjaśnia motywy Roweny.
Zmienna, czyli to dobry znak dla mnie:)
Anonimowy (nie było podpisu), uwierz można. Nawet w dzisiejszych czasach dzieją się podobne rzeczy, ja tylko posunęłam się krok dalej w tworzeniu tej historii.
Set, na razie nie odwiedzi i nie naprawi tych ksiąg, ale później będzie je miał:) O Dropsie nie zapomniałam, ale na razie jego plany są Ściśle Tajne.
Ja też tak jak Sal, nie lubię poniedziałków ;]
OdpowiedzUsuńCieszę się, że odnalazł siostrę nawet jeśli tylko na portrecie a wygląda na to, że Sev zaczął już bardziej tolerować jego obecność i chyba się czegoś domyśla, po rozmowie z Leonią.
To co Az zrobił Hermionie było wredne, ale chyba mogę go zrozumieć. Zaczęłam ją lubić, przestała być wścibska i zachowywać się jak wszechwiedząca.
Mam nadzieje, że dostanie później jakąś bardziej znaczną rolę niż tylko wyrodnej przyjaciółki xd
Pzdr i Życzę weny,
nie mogę sie doczekać cd.
Seth
Rozdział ciekawy(zresztą jak każdy poprzedni)Mam tylko jedno pytanko... Kiedy zacznie się akcja?? Doczekać się już nie mogę ;D Odnalazł siostrę i już nie będzie tak osamotniony. Czekam na next. Weny życzę :D
OdpowiedzUsuńO ja cię... Bosko!
OdpowiedzUsuńWredna wiedźma Rovena! Jak śmiała!? I Helga! Ale Hogwart wie co dobre ;)
Szacunek dla murów szkoły. Szlam wylać na Słynną Nieskazitelną Trójcę Założycieli!
Czekam na dalsze rozdziały ;P
Pozdrawiam,
Cicha
Też nie lubię poniedziałków. Wydaje mi się, że będę tutaj częstym gościem :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta z niecierpliwością <3 <3 <3
Sayo~! Nara~!
Narya
Hej!
OdpowiedzUsuńJuż miałam nadzieję, że jednak pozwolisz nam na chwilę chociaż pocieszyć się Hermioną, która właściwie to nie zachowuje się tutaj, tak do końca jak ona. Poczekała, nie nagabywała, była miła, ale nie natrętna. Eh, naprawdę liczyłam, że jej tak nie odepchniesz. Nie aż tak. Byłaby tu idealna dla Draco, choć prawdę mówiąc nie znoszę tego pairingu... W każdym razie miło, że Harry alias Sal dobrze się czuje u Severusa. Bezpiecznie. Och... cóż, nie jest niczym dziwnym, że ta dwójka, to mój ideał, więc z wytęsknieniem będę czekać na jakieś rozwinięcie tej ich przyjaźni. A później na coś więcej. Czy, kiedy Sev usłyszał Pendragon, cos mu się skojarzyło z jego chrześniakiem? Czy to jeszcze nie ten etap? Dobra, bo zaczynam ględzić. Chcę więcej Harry'ego w Salu(okaże się chociaż, że Harry jest jakimś potomkiem i dzięki temu Sal mógł się właśnie w nim przebudzić? Czy to po prostu kwestia duszy Voldzia?) Pozdrawiam, Justa