Ostatnia Nić
Zdania pisane kursywą-
myśli bohatera,
Pogrubienie i kursywa- wężomowa
: Kursywa- przechwycone
myśli innych
D normalnie- rozmowa
telepatyczna
Obudził się otoczony ciemnością. W pierwszej chwili nie
pamiętał gdzie był. Strach przyćmił mu umysł, wyrywając oddech z płuc i szumiąc
nieprzyjemnie u uszach.
- Spokojnie. Jesteś bezpieczny- wysyczał cicho jego
strażnik, Ven.
Przymknął powieki próbując jednocześnie uspokoić szamocące
się w piersi serce. Spanikował. Co za wstyd..
- Lumos- szepnął wyczarowując jasną kule światła, która
rozjaśniła mrok.
Ostrożnie wstał z fotela i podszedł do kominka, gdzie wisiał
obraz błazna.
- Leonio?- Kiedy nic się nie stało zmarszczył zmartwiony
brwi. Przypomniał sobie Hermionę i słowa, jakie wypowiedziała.- Śmierć jest
tylko początkiem.
Odetchnął z ulgą widząc rozmazujący się obraz i pojawiającą
się sylwetkę siostry.
- Az?- Jej głos zabrzmiał sennie.
- Wybacz, że cię budzę- wymamrotał skruszony.- Musiałem się upewnić,
że nadal tu jesteś.
- Nic się nie stało- uśmiechnęła się ciepło.
- Zasnąłem- w jego głosie pobrzmiewał zawód.
- potrzebowałeś tego.
- Być może.- Westchnął.- Muszę iść. Postaram się niedługo
cię odwiedzić.
- Będę czekać. Pozdrów ode mnie Hermionę.
- Dobrze- obiecał niechętnie.
Spojrzał na nią jeszcze raz, czujnie, jakby bojąc się, że
zniknie. Niedbałym machnięciem dłoni zlikwidował dowody swojej obecności tu.
Powoli przysunął się do drzwi rzucając na siebie zaklęcia niewidzialności.
Mając pewność, że Ven uchroni go przed kłopotami szedł pustymi korytarzami
Hogwartu. Bezbłędnie odnalazł w ciemnościach drogę do Wieży Gryffindoru.
Uśmiechnął się złośliwie stojąc przed obrazem Grubej Damy.
- Życie dla odważnych- wypowiedział hasło mocnym, ochrypłym
głosem.
Gruba Dama wymamrotała coś sennie ukazując przejście. Harry
zmarszczył brwi z niezadowoleniem, chciał ja nastraszyć a tu takie
niepowodzenie. Do tego strażniczka Gryffindoru okazała się krańcowo
nieodpowiedzialna. I jak tu się czuć bezpiecznie?
Z rozdrażnieniem udał się do swojego pokoju. Gryfoni spali
snem sprawiedliwego, niekiedy pochrapując. Położył się na własnym łóżku a jego
myśli powróciły do wydarzeń wczorajszego dnia.
Zamknął oczy przypominając sobie każdy szczegół. Radość
Leonii, kiedy usłyszała głos Granger i nuta rozczarowania, kiedy zmienił jej
wspomnienie. Wychodziło na to, że Bri lubiła tą szlamę. Zresztą nie było, co
się temu dziwić. Jedyna osoba w całym zamku, która zdołała odnaleźć Leonię
Pendragon okazała się mugolaczka, do tego piekielnie mądrą.
Przypomniał sobie szczerą radość Hermiony, gdy usłyszała, że
nie zamierza już ukrywać swojego daru i to, że złamała obietnicę, by mógł
poznać Leonię. Salazar warknął sfrustrowany. Będzie musiał jej mimo wszystko
podziękować, nie ważnie gdzie się urodziła i kto ją wychował. Był jej
dłużnikiem.
Cały dzień szukał okazji do rozmowy z Granger jednak ona
cały czas przebywała w towarzystwie Weasleya, co krzyżowało plany Harry’ego. Czuł
jak ponownie narasta w nim irytacja a w zakamarkach umysłu zaczyna pulsować
nieprzyjemny ból.
Po lekcja nie powolnym krokiem udał się do biblioteki. Nie
musiał się śpieszyć, nie widział to tego powodu. Odnalazł potrzebne przy
pracach domowych książki i ruszył do stolików, stojących przy oknach.
Większość miejsc było już zajętych przez krukonów, a gdzie
nigdzie widział przedstawicieli innych domów. Jego wzrok zatrzymał się na
dziewczynie z burzą brązowych włosów na głowie, która aktualnie pochylała się
nad jakąś starą księgą. Podszedł uważnie ją obserwując.
- Mogę?- Spytał cichym głosem.
Dziewczyna podskoczyła zaskoczona, że ktoś ośmielił się jej
przeszkodzić. Odwróciła się z irytacją wypisaną na twarzy, która prawie
natychmiast zniknęła, kiedy zauważyła, kto za nią stoi?
- Harry- jej głos zadrżał a na dnie ciemnobrązowych oczu
rozbłysły iskierki radości. Potrząsnęła oszołomiona głową.- Oczywiście.
Zajął miejsce naprzeciwko niej rozkładając swojej rzeczy.
Czuł jak go obserwuje, lecz to ignorował.
- Jeśli mogę ci w czymś pomóc to powiedz.- Zagadnęła z
promiennym uśmiechem na twarzy.
- To samo tyczy się ciebie- stwierdził pochylając głowę nad
swoim pergaminem.
Przez kilka następnych minut było tylko słychać ciche
skrzypienie piór i szelest wertowanych ksiąg. Pracowali zgodnie od czasu do
czasu wymieniając luźne uwagi na temat tytułów oraz autorów najlepszych pomocy
naukowych. Hermiona skończyła dużo wcześniej od niego, gdyż Harry miał zaległą
pracę z wczorajszego dnia.
Granger z uśmiechem na ustach pomagała mu odnajdywać
potrzebne informacje, jednocześnie przyglądając się jak szybko kreśli litery.
Na początku była zdziwiona tym, że chłopak może tak szybko a jednocześnie
ładnie pisać piórem. Jakby robił to przez całe życie. Pamiętała jego charakter
pisma z wcześniejszych lat. Brzydki, niedbały, trudny do odczytania.
Spojrzała na skupioną twarz przyjaciela. Delikatnie
zmarszczone brwi, lekko przygryziona dolna warga a od czasu do czasu marszczony
nos, przypominał jej o chłopaku, którego znała. Jednak drastyczne zmiany w jego
zachowaniu i wyglądzie dawały mylne wrażenie, że patrzy na kogoś innego. Kogoś
starszego, obcego.
- Mam coś na nosie?- W jej myśli wdarły się ciche słowa
chłopaka.
Jego głos również się zmienił.
- N-nie- zająknęła się.- Po prostu… ciesz się.
Przechylił delikatnie głowę świdrując ją swoimi zielonymi
oczami. Nagle jego twarz się rozchmurzyła jakby podjął jakąś decyzję, na ustach
wykwitł uśmiech.
- Ja też- odparł szczerze.
Cichy łagodny syk potwierdził słowa Harry’ego. Ven cieszył
się razem ze swoim panem. Serce Hermiony zabiło mocniej widząc ten znajomy
wyraz twarzy przyjaciela. Poczuła jak łzy szczęścia szczypią ją pod powiekami.
- Harry..- Zaczęła niepewnie.- Nie ważne, co inni o tobie
mówią czy piszą, ja ci będę wierzyć. Nie jestem taka jak, Ron, który myśli, że
świat jest czarno-biały. Jestem mugolaczką zawieszoną na granicy obu światów… Światów,
które nie są idealne.
Harry spojrzał na nią z nowym zainteresowaniem. Nikt nigdy
nie w jego obecności nie odważył się powiedzieć tych słów. Za pierwszego życia
taką osobę by przeklął a za obecnego każdy chciał go zamknąć w złotej klatce.
- Nie ma idealnego świata i nigdy nie będzie- odszeptał.
- Ale można do tego dążyć. Czarodzieje czy mugole tak bardzo
się od siebie nie różnią. Wszczynają wojny w imię pokoju jednak nikt nie jest w
stanie go osiągnąć na dłuższą metę.
- Co masz na myśli?
- Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał odmienne ideały-
zamyśliła się na chwile.- Spójrz na Sam-Wiesz-Kogo i Dumbledore’a. Jeden
pragnie zniszczyć mugoli drugi zaciekle ich broni. Od zawsze tak było, że był
ten zły i dobry. Nigdy nie było kogoś pośredniego. Jakby istniał ktoś, kto podzielałby
oba te ideały, ktoś wystarczająco silny by mógł zmienić bieg historii to być
może świat był by lepszym miejscem.
- Albo gorszym.
- Albo gorszym- zgodziła się z nim.
- A jeśli ja bym stał się tą trzecią siłą?- Zapytał ciekawy
jej odpowiedzi.
- Wybacz, to, co powiem. Nie jesteś w stanie się stać kimś
takim- jej oczy posmutniały.- Może rozumiesz motywy dyrektora, ale nigdy nie
poznasz tego, co kieruje Sam-Wiesz-Kim. Nikt tego nie wiem.
- A gdybym się dowiedział?
- Harry, ty jesteś ikoną światła- zaprotestowała a Ven
prychnął rozbawiony wytrącając ją na chwile z równowagi.- Śmierciożercy nigdy
cię nie poprą. Zawszę będzie nad nimi wisieć widmo Azkabanu, dlatego nie
będziesz wstanie nic zrobić jak tylko zniszczyć Mrocznego Lorda i mieć nadzieje,
że przez kilka lat nie pojawi się następny. Zawsze ktoś taki się znajdzie.
Harry odchylił się do tyłu opierając plecami o oparcie. To,
co mówiła Granger miało sens. Dumbledore doby staruszek z zamiłowaniem do
intryg nie stanowił trudności, jednak Voldemort pozostawał zagadką.
Parsknął rozdrażniony. Przez tyle lat dyrektor mówił mu, że
Tom jest zły, ale nigdy nie wyjawił nic więcej. Harry zdał sobie sprawę z tego,
że nic nie wiedział o osobie, którą miał pokonać. Strzępki informacji nic
więcej, a do tego nikt się nie kwapi by mu cokolwiek powiedzieć.
- Dumbledore był już świadkiem kilku wojen- szepnęła
Hermiona.- Z tego, co wyczytałam, kiedy był młody za jego czasów również był
Czarny Pan. Został pokonany, jednak później wybuchły zamieszki, w mugolskim
świecie sprawiając, że czarodzieje zaczęli się obawiać zwykłych ludzi. Zaczął
się wyścig zbrojeń. Pierwsza Wojna Światowa. W tym czasie swoją nienawiść do
mugoli zaczął ukazywać Grindelwald. Gdy wybuchła Druga Wojna Światowa,
czarodzieje od dawna toczyli własną z Czarnoksiężnikiem. Rodziny szukające
schronienie w nie magicznym świecie zostały złapane w pułapkę, wiele z nich zginęło.
W 1945 wszystko ustało. Dumbledore wygrał. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Dwadzieścia lat później notowano pierwsze kroki w działalności Sam-Wiesz-Kogo,
więc podejrzewam, że urodził się mniej więcej około roku 40. Musiał być
świadkiem tamtych wydarzeń. Musiał przeżyć coś strasznego skoro tak bardzo
znienawidził mugoli.
Zamilkła zrezygnowana. Harry zaś patrzył na nią zamyślony.
Musiał przyznać, że mu zaimponowała. Jak na kogoś wychowanego wśród mugoli
miała otwarty umysł, skoro wierzyła w to co mówi. A że wierzyła nie było, co do
tego wątpliwości. Mówiła z przejęciem starając się zrozumieć motywy działania
największych Czarnoksiężników tego stulecia i znaleźć przyczynę ich nienawiści.
Przekrzywił delikatnie głowę wnikliwie przyglądając się
dziewczynie. Pominąć jej pochodzenie była osobą godną jego uwagi. Gdyby tylko
mógł przełknąć dumę uznałby ją za idealną kandydatkę na swoją uczennicę.
Ale było coś więcej niż krew. Była głupią gryfonką, nie raz
to udowodniła. pasowała do domu Godryka lub Roweny, ale nie jego. Chociaż… Hermiona wykazywała dużą ambicję,
często niemalże chorobliwą to mogłaby być nić porozumienia między nimi.
- Teraz ty patrzysz się na mnie jakbym miała coś na nosie-
oznajmiła rozbawiona.
- Masz- odparł wesoło.
- Co?- Pisnęła unosząc dłoń do twarzy. Harry zaśmiał się
głośno. Granger zamarła w pół ruchu mrużąc groźnie oczy.- Osz ty.
Chichocząc pod nosem wrócił do pisania pracy domowej z eliksirów,
zaś Hermiona oznajmiła, że musi wracać do Wieży.
Następne dwa dni minęły mu w miłej atmosferze i towarzystwie
gryfonki. Nie prowadzili już, co prawda takiej ciekawej dyskusji jak wtedy w
bibliotece, ale nadrabiali to cichymi żartami i przekomarzaniami.
Salazar początkowo zmuszał się do przebywania w obecności
czarownicy urodzonej wśród mugoli, lecz szybko zdał sobie sprawę jak łatwo jest
zapomnieć o jej pochodzeniu. Tylko czasami dziewczyna widziała na jego twarzy
niechęć, która szybko była maskowana uprzejmym uśmiechem lub komplementem. Między
nimi zapanowało dziwne porozumienie, które jednak nie obejmowało nikogo innego.
Harry zawsze ją opuszczał, kiedy podchodził do nich Ron.
Kiedy próbowała się dowiedzieć skąd się wzięła ta antypatia zostawała obdarzana
tylko gniewnym spojrzeniem. Z trudem przyjmowała do wiadomości fakt, że Harry i
Ron nie są już przyjaciółmi i powoli zaczynała się cieszyć odzyskaną sympatią,
Pottera.
Czwartkowe popołudnie spędzili jak zazwyczaj na nauce w
bibliotece. Harry spokojnie pisał esej na obronę ona zaś cicho złorzeczyła
starej ropusze.
- Nie rozumiem jak Ministerstwo może pozwalać by ta baba nas
uczyła- mamrotała pod nosem rozeźlona.- Czy ona cokolwiek umie? Przeczytajcie
to i to. Nie zadawajcie pytań. Nie rozmawiajcie, a najlepiej nie oddychajcie.
Harry spojrzał na nią rozbawiony. Granger powoli zaczynała
pokazywać swoją „lepszą” naturę, szkoda tylko, że to działo się to nie z jej
własnej woli, lecz za sprawą Umbridge.
- Spokojnie. Pamiętaj, że to stanowisko jest przeklęte w
przyszłym roku już jej nie będzie- przypomniał.
- Ale w tym roku są SUM-y- jęknęła.- Ta ropucha niczego nas
nie nauczy. Jak mam poprawnie rzucić jakieś zaklęcie, jeśli go nie ćwiczyłam?-
Pobladła nagle a jej głowa opadła na stół przed nią.- Nie zdam…
Harry przewrócił wymownie oczami wzdychając cierpiętniczo.
Zaczyna się.
- Co ja teraz zrobię?- Marudziła dalej.- Na pewno obleję.
Nie dam rady. Merlinie..
- Hermiono Granger, jeśli w tej chwili nie przestaniesz
histeryzować to nie odezwę się do ciebie więcej- zagroził obojętnie nadal
całkowicie pochłonięty pisaniem.
- Nie lubię cię - burknęła pod nosem.
- Spójrz na to z tej strony.- Odłożył pióro i oparł łokcie
na stole.- Jeśli nie zdamy na głowę ministerstwa spadnie masowy protest, że
niby wyznaczony przez nich nauczyciel nie potrafi przekazać wiedzy swoim
uczniom. To, co prawda wzbudzi dyskusję na temat słabej edukacji i być może
zmian w prawie. Jeśli by do tego doszło to w 50% jest pewne że Knot został by usunięty
ze stanowiska. Ludzie ignorują głupców, ale tylko do czasu. Takie lekceważenie
edukacji młodych czarodziei może wywołać anarchię.- Westchnął z
rozdrażnieniem.- Załóżmy że w tym roku Sum-y zdało tylko 30% uczniów a OWUTEMY
tylko niecałe 10%. Zbiorowa frustracja i niezadowolenie. Powiedz mi gdzie ci
młodzi czarodzieje będą szukać wsparcia?
- U Sam-Wiesz-Kogo- wyszeptała pobladłymi ustami.
- Zgadza się. Nic tak łatwo nie przyciąga ludzi na złą
stronę jak niezadowolenie z rządu.
- Dumbledore musi o tym wiedzieć, musi coś z tym zrobić.
- Nie może- położył głowę na przedramieniu.- Nie może
wystąpić przeciwko Ministerstwu a jeśli to zrobi zostanie usunięty ze szkoły.
- Czyli nic nie powstrzyma siódmoklasistów do przyjęcia
Mrocznego Znaku.
- Być może- westchnął.- Uśmiechnij się. To nas na razie nie
dotyczy.
Rzuciła mu urażone spojrzenie, ale zamilkła. Wiedziała, że kłócą
się z nim niczego nie osiągnie.
Siedzieli tak aż do kolacji. Nie skorzystali jednak z uroków
wspólnego posiłku z innymi uczniami a zadowolili się czasem spędzonym w kuchni.
Skrzaty z radością rozpieszczały swoich gości proponując coraz to nowsze
smakołyki. W końcu nadszedł czas powrotu do Wieży. Harry’emu zaczął dokuczać
ból głowy, więc szybko się pożegnał z towarzyszką.
Niestety, kiedy już wygodnie się ułożył sen nie przychodził.
Ven całą swoją mocą łagodził migrenę, która niespodziewanie pozbawiła go sił.
Zamknął oczy starając się wyciszyć jednak coś mu w tym przeszkadzało.
- Ven pilnuj by nikt mi nie przeszkadzał- wysyczał przez
zaciśnięte zęby.
- Zawszę cię pilnuję.
- Tym razem muszę zajrzeć w głąb siebie- wyjaśnił.- Coś jest
nie tak. Czuje, że to nie jest zwykły ból głowy, zdarza się to zbyt często.
- Obronię cię.
- Dziękuję.
Uspokajając oddech zaczął wędrówkę w głąb swojego umysłu.
Przeglądał wspomnienia minionych dni licząc na znalezienie przyczyny, lecz jej
tam nie było. Wszedł na drugi poziom podświadomości przedzierając się przez
wydarzenia swojego obecnego życia. To jednak również nic nie dało. Trzeci była strefa
kontroli, która też była nienaruszona. Rozdrażniony przeszedł na poziom czwarty,
który zawierał całą jego historię poprzedniego życia, od narodzin aż po śmierć.
Tu również nic nie znalazł.
Sfrustrowany zaczął przeglądać zabezpieczenia emocji, czy
aby na pewno były dobrze zabezpieczone. Szafa strefa pulsowała delikatnie w
rytm jego oddechu, nic niepokojącego nie przykuło jego uwagi, więc spojrzał na ciemną
stronę swoich uczuć. Czarna zbita kula falowała nieznacznie a od jej strony
wyczuwał tylko przytłumione uczucie złości, które zapanowało nad nim kilka dni
temu.
Nie znalazł nic, absolutnie nic. Nie rozumiał, więc skąd
wziął się ten uciążliwy ból, który się potęgował. „Odwrócił” się z zamiarem
odejścia, kiedy poczuł niespodziewanie fale gniewu, który omal nie rzucił go na
kolana. To uczucie z całą pewnością nie należało do niego.
Znowu spojrzał na swoje czarne emocje. Nic się nie zmieniły.
„Podszedł” do nich i dopiero wtedy TO zobaczył. Mała czarno-fioletowa kuleczka,
nie większa od paznokcia, nieskrępowana jego mocą.
To właśnie ona jest
źródłem mojego złego samopoczucia.
Spróbował objąć ją swoimi myślami by otoczyć barierą. Kula
zafalowała niczym tafla wody a na jej powierzchni pojawiły się małe
wyładowania. Mała błyskawica przeskoczyła w stronę większej kuli doprowadzając
do eksplozji. Gładka osłona popękała a czerń zatętniła własnym życiem.
Zalewały go fale gniewu, który z sekundy na sekundę
przybierał na sile. Salazar przerażony zaczął naprawiać szkody, jednak
obezwładniające negatywne emocje przejmowały nad nim kontrolę.
Kto ośmielił się mnie
tak denerwować? Który głupiec zatęsknił za objęciami śmierci? Zabiję tego
śmiałka. Zabiję.
W napadzie wściekłości wysłał w kierunku rozrastających się
obcych uczuć swoja projekcję. Pochłoną go wir a chwilę później oślepiło jasne
światło.
Unosił się kilka metrów nad ziemią w słabo oświetlonym
pomieszczeniu. Chropowatość i nierówność ścian wskazywały na jakąś grotę, ale
nie mógł tego zbyt dokładnie ustalić.
Znowu ogarnęła go dzika wściekłość zwracając uwagę na skulonego
na ziemi człowieka. Wokół stały ubrane w czerń postacie. Niejasno zdawał sobie sprawę,
że powinien je skądś znać, ale teraz nie potrafił sobie tego przypomnieć.
Czerwony rozbłysk światła a człowiek zaczął zwijać się z
bólu. Poczuł satysfakcję, która nie była jego uczuciem. To już go zaczynało
denerwować. Następne zaklęcie, lecz on nie usłyszał okrzyku bólu ofiary.
W końcu jego uwagę przykuła wysoka ubrana w czerń postać u stóp,
której przesuwał się podłużny kształt. Błysk czerwonego światła na moment oświetlił
bladą skórę kata. Salazar rozpoznał go. Oto Voldemort znęcający się nad jakimś
ścierwem oraz jego emocje zaburzające spokojną egzystencję Harry’ego Pottera.
Więc to Voldemort był przyczyną jego bólu, to do niego
należał ten gniew.
Tylko jak na Czarne
Moce jego emocje znalazły się we mnie?! Przecież nic takiego nie było. Usunąłem
możliwe powiązania, więc jak?- Czarny Pan nadal rzucał zaklęcia a jego
gniew drażnił Salazara a jednocześnie ciekawił.- Co też ci głupcy zrobili tym razem? Czemu by się nie dowiedzieć, skoro
już tu jestem?
Harry ostrożnie uchylił osłonę, która otaczała jego „dar”. Rzadko
z niego korzystał, lecz tym razem bez skrupułów wykorzystywał swoje możliwości
w zagłębianiu się w ludzkich umysłach.
Obce uczucia otarły się o niego potęgując jego własną
wściekłość. Zatrząsł się wewnętrznie pod ich naporem.
: Zawiedli.. Znowu..
Kara będzie bolesna…
: Niech to się
skończy… Wybacz mi wybacz…
: Nędzne kreatury niepotrafiące
wykonać najprostszego rozkazu.
: Mam nadzieję, że jak
wyładuję się na nim to już nam odpuści…
: Boję się. Boję się.
Boję się. Boję się.
: Zapłacą mi za
wszystko. Zawiedli…
Gniew Salazara zmieniał się powoli w czystą furię. Nie
rozumiał jak Voldemort może być taki łagodny. Przecież go zawiedli! Powinni
wszyscy wyć z bólu, jaki im by zadał, ale nie. Ta namiastka czarnoksiężnika
była zbyt pobłażliwa.
: Dlaczego otaczają
mnie sami głupcy? Czy tak trudno jest mi służyć? Czyż nie jestem ich Panem?
Czysto krwiści… pozerzy. Dzieci mają w sobie więcej ze Śmierciożerców niż oni!
Ukaż ich wiec tak jak
na to zasługują! No dalej. Crucio jest zbyt łagodne. Użyj Czarnej Magii. Nie zawiedź
mnie!- Jednak ku swojemu wielkiemu rozczarowaniu tortury się skończyły.
Teraz inny Śmierciożerca składał raport.- Nie…
Tak tego nie zostawię! Doprowadziłeś mnie do wściekłości swoim niezadowoleniem
a teraz każesz mi z tym zostać? Nie doczekanie. Pożałujesz!
Zanim zdążył się nad tym lepiej zastanowić już atakował
umysł Czarnego Pana. Voldemort zachwiał się rażony nagłym bólem. Obca
świadomość przejmowała nad nim kontrolę a on nie potrafił temu zapobiec.
Salazar zaczerpnął głęboko powietrza. Jego powieki
zatrzepotały a ciało się wyprostowało.
- Nie będzie litości- szepnął z szaleńczym zadowoleniem a
magia Czarnego Pana ugięła się pod jego wolą.- Zawiedliście…
Spuścił swoją moc ze smyczy. Jaskinia wstrząsną zbiorowy
wrzask bólu wszystkich Śmierciożerców. Wąskie usta rozciągnęły się w paskudnym
uśmiechu a dłoń zacisnęła na ciepłej różdżce. Zawładnął Voldemortem całkowicie
a w swej łaskawości pozwolił mu oglądać rozgrywającą się przed nim scenę.
Wijące się w mękach ciała.
Czarny Pan walczył dzielnie o odzyskanie kontroli, jednak
intruz okazał się niezwykle potężny. Jak dorosły czarodziej w starciu z
pięcioletnim dzieckiem.
- Pożałujecie- wypluł z siebie mściwie. Wskazał na jednego z
stojących z tyłu Śmierciożerców.- Podejdź.
Postać niepewnie szurając nogami przepchnęła się do przodu,
po czym opadła przed nim na kolana.
- Mów.- Rozkazał.
- Ministerstwo ciągle zaprzecza twojemu powrotowi- usłyszał
cichy, piskliwy głos.- Knot uważa że Dumbledore powinien zostać usunięty ze
stanowiska dyrektora szkoły. Powoli wprowadza swoje plany w życie.
- Jakie?
- Nie wiem nic ponadto…
- Ossconcus- siła przekleństwa posłała nieszczęśnika kilka
metrów do tyłu. Ofiara nawet nie jęknęła wstrząsana konwulsjami.- Ktoś ma dla
mnie jakieś dobre nowiny? Nikt?
- Panie, udało nam się zlokalizować miejsce przebywania
Iwanowicza.
- Dobrze- przerwał z niezadowoleniem, szybko przeszukał
wspomnienia Czarnego Pana w poszukiwaniu następnej ofiary.- Rox czy znalazłeś
TO?
Wywołany Śmierciożerca jękną prawie niedostrzegalnie
wychodząc przed szereg.
- Musisz być cierpliwy mój panie- przemówił bojaźliwie.-
Niedługo TO zdobędę.
- Być może- na twarzy Voldemorta pojawił się niebezpieczny
wyraz.- A być może nie… Consectio!
Zaklęcie dosłownie rozerwało nic niespodziewającego się
Śmierciożercą na kawałki, opryskując zebranych krwią. Szybka śmierć. Okazał łaskę,
ale mimo tego jego poplecznicy wzdrygnęli się wyraźnie czując przerażenie.
- Avary ty się tym zajmiesz.
Mężczyzna skłonił się nisko wyszeptując ledwo słyszalne:
„Tak, panie”. Jego słuch drażnił cichy lament żony Rox’a, doprowadzając go do
szału. Spojrzał na niewielką kulącą się w sobie postać. Była zrozpaczona, a
zrozpaczona kobieta była zdolna do wszystkiego.
- Avada Kedavra- warknął a z końca jego różdżki wystrzelił
zielony promień zabójczego zaklęcia.- Zapamiętajcie. Stajecie się zbędni, kiedy
ogarnia was rozpacz. Zabierzcie te ścierwa z moich oczu i wynoście się!
Jego słudzy, czym prędzej wykonali rozkaz. Byli śmiertelnie
przerażeni. Mistrz był może okrutny, ale nie zabijał ich od tak. Jednak dziś
zabił i to dwoje wiernych mu ludzi, a trzeciego pozbawił świadomości.
Salazar zaczerpnął powietrza starając się przezwyciężyć w
sobie chęć mordu, jaki się w nim obudził. Ci żałośni ludzie byli idealnymi
ofiarami, gdyby ich zabił wojna nigdy by nie wybuchła. Od tak zabić Czarnego
Pana, teraz, bez wysiłku, kiedy nie może się nawet ruszyć. Ale co to za
przyjemność? Żadna. Po za tym nie zniósłby wyrazu tryumfu na twarzy
Dumbledore’a.
Przyklęk by móc przyjrzeć się leżącemu u jego stóp wężowi.
- Witaj piękna.
- Kim jesteś? Co zrobiłeś z moim mistrzem?
- Żyje…
- Oddaj go. Oddaj mi mojego mistrza.
- Oddam.
- Oddaj mi go. Oddaj. Oddaj.
- Żegnaj, więc.
- Mistrz…
Salazar zaczął się powoli wycofywać z umysłu Voldemorta.
Czarny Pan zauważając swoja szansę zaatakował go.
D Nie ładnie- posłał mentalny komunikat.
D Nie ładnie- posłał mentalny komunikat.
D Kim jesteś?!- Wrzasnął
wściekły właściciel ciała.
D Nikim ważnym, Tom.
Nikim ważnym. Żegnaj.
Zaczął zapadać się w czerń odprowadzany wściekłym wrzaskiem
Voldemorta.
Znalazł się ponownie we własnym umyśle. Nadal był zły i nadal
chciał kogoś zabić. Spojrzał oskarżycielsko na czarno-fioletową kulę, która
podczas jego nieobecności rozrosła się do wielkości piłki plażowej.
Uniósł obie dłonie umieszczając je równolegle do kuli.
Musiał usunąć tą nić między nim a Voldemortem, raz na zawsze. Skupił resztę
swojej mocy oczyszczając się z negatywnych emocji.
- Motus Affectus- wyszeptał mając nadzieje, że zaklęcie nie
naruszy jego uczuć.
Brunatna mgiełka otuliła szczelnie nienależące do niego
emocje, by po chwili wyblaknąć zostawiając pustkę w miejscu, w którym były.
Salazar odetchnął z ulga wycofując zaklęcie. Udało mu się.
Szybko sprawdził czy nic nie zostało. Ostatnia łącząca go więź z Lordem
Voldemortem przestała istnieć. Był nareszcie wolny od widma Wybrańca.
Rozradowany opuścił swój umysł stawiając po drodze ponownie
wszystkie zabezpieczenia. Z jego ust uleciało ciche westchnienie. Po bólu głowy
jak i gniewie nie zostało nic.
- Udało się?- Zapytał zmartwiony Ven.
- Tak.- Ziewnął szeroko.- Udało.
- Śpij. Ja będę czuwał.
Delikatny uśmiech rozjaśnił jego twarz. Otulił się ciepłą
kołdrą i nareszcie pozwolił swojemu ciału odpocząć.
Ossconcus- wstrząs wewnętrzny.
Consectio- rozerwanie na kawałki
Motus Affectus- usunięcie emocji
Narodził się pomysł stworzenia 4 pod historii. Jedna na bohatera opisująca jego życie z przed spotkania z Salazarem. Zastanawiam się od której zacząć: Draco, Severusa, Toma czy Hermiony. Wy zdecydujcie.
Set, rola Hermiony się jeszcze nie skończyła. Zastanawiam się nawet czy nie dodać ją na stałe do opowiadania. Kobieca ręka musi przecież zapanować nad tymi facetami :)
Angel, o jaką akcję Ci chodzi? Mi na razie taka wpadła do głowy.
Cicha, podzielam Twoje zdanie ^^
Ju, nie mam nic przeciwko ględzeniu. Jeszcze nie zastanawiałam się nad paringiem dokładnie, więc na razie kto z kim pozostanie niewiadomą. Tak to przez kawałek duszy Voldiego, Salazar trafił do ciała Harry'ego. Mówię to tylko dlatego, bo nie mam na razie w planach tego opisywać. Może dopiero po zmianie czasu.
Narya, odsyłam do zakładki "Dla Ciekawych" i linku szlamy, tam wyjaśniłam poglądy Salazara, ale dziękuje za wytknięcia błędów. Dzięki temu wiem, że to co piszę jest czytane dokładnie^^ Miło mi że moje wypocinki się spodobały.
Oj nie, nie, nawet kobieca ręka Hermiony nie może zapanować nad Salazarem ;] To nie byloby fajne ;P
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w tym rozdziale nie pojawił się Severus. Lubie go, Draco nieszczególnie.
Ha! To się Voldziowi dostało hihi, ach, nie zrozumcie mnie źle, Kocham Toma, ale Voldemort... ma brzydką mordę xd
Właśnie mniej więcej o taką :D No to Voldemort'owi się dostało. Opłacało się tyle czasy czekać na rozdzialik. Czekam na next i weny ;P
OdpowiedzUsuńO kurczę! Vo;di oberwał od Sala! Szkoda, że nie mogę zobzczyć miny Lorda gdy odzyskał władzę nad własnym ciałem. Teraz to jego sługusy będą go omijać z daleka!
OdpowiedzUsuńEh... Tak w pgule to już myślałam, że o nas zapomniałaś!
Dużo weny życzę! Pisz szybko już nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów.
Pozdrawiam,
Cicha
*uwaga, żuciło się mi na angielski*
OdpowiedzUsuńYatta! Nowy rozdział *skacze po pokoju, a w tle widać kwiatki*
Mam nadzieję, że w opisie bohaterów pojawią się Hermiona i Bri (chyba, że już są, a ja jeszcze o tym nie wiem =_=").
Tak, oczywiście, że dokładnie czytam (w końcu jestem team: HP4ever).
Tak btw to mam nadzieję, że Hermi odegra tu really important role, bo jest tu naprawdę spoko :D
Trochę się pogubiłam z tymi oznaczeniami na początku, ale kit z tym... Ja bym się bardziej wyżyła na tych Śmierciożercach... Ciekawe czy był tam ojciec Drako no ten jak on miał... *nie może sobie przypomieć jego imienie i idzi po książke*... a Luciusz. Taki rozmlaskany o ściane... jak słodko *<== jest sadystką*...
And I'm so happy, because that new chapter is really exciting and incredible. I hope that next comming soon.
Sayo~ Nara~
Narya
P.S.: Ja chce by było po koleji od najstarszego do najmlodszego, a potem gryfonka: Tom, Sev, Drakuś, Hermi :D
UsuńJa wręcz kocham. lovam, wielbie Toma i Sevka, bo oboje mieli równo przerąbane za bycie w Slyterinie pomimo, że byli pół-czarodziejami pół-młogolami i oboje mieli nieźle przerąbane w rodzinie... właściwie Marvolo nie miał rodzinki, ale to szczegół ;)
Ale ja się może zamknę i grzecznie poczekam na nexta :D